W czwartek 2 grudnia br. w Katowicach wystartowała czterodniowa Parada Horse Show 2010 z trzygwiazdkowymi zawodami CSI. Wystartowała z wielkim hukiem, ale czy oby na pewno o tego rodzaju huk chodziło?
Tekst: Lucyna Nieużyła Foto: Ryszard Kotowski
W tym miejscu miała znaleźć się relacja z bardzo ciekawie zapowiadającej się i zapowiadanej imprezy jeździeckiej, jednak zupełnie nie wiem, jak zacząć pisać o tym, co się stało w tym roku w Spodku. Dezinformacja – to pierwsze, co przychodzi mi do głowy. Program wydarzenia przestał obowiązywać już pierwszego dnia. Niespodziewany atak zimy przysporzył kłopotów transportowych i zawodnicy mieli trudności z dotarciem do Katowic. Ale to zdaje się tylko wierzchołek góry… problemów. Na entuzjastów jeździectwa, którzy pojawili się w Spodku już w czwartek, czekała niemiła niespodzianka. Zacznę jednak od początku…
Dzień pierwszy – czwartek
Teren wokół Spodka nie zachęcał do opuszczenia samochodu – podjechałam od tyłu, od strony hoteliku, na parking wewnętrzny, a tam – lodowisko. Po tym lodzie dwóch zawodników prowadzi konie – bo nie ma innego wyjścia. Po wejściu na halę zobaczyłam ok. 30 koni drepczących w koło w brejowatym piasku. Ktoś usiłował skoczyć małe przeszkody. A wyjście z hali po dość stromej rampie to już była „wyższa szkoła jazdy”. Patrząc na to, co się działo w Spodku, zaczynam się poważnie zastanawiać, czy z przepisów i regulaminów PZJ zniknęła strona pt. Kodeks postępowania z koniem, ze szczególnym uwzględnieniem wstępu, pkt III i V.
O godz. 16 miały się zacząć pierwsze konkursy, ale się nie zaczęły. W poszukiwaniu informacji trafiłam do komisarza zawodów, który w rękach trzymał kartkę o zmianie godziny konkursu. Problemem okazało się podłoże – nie tylko to na parkurze. Na rozprężalni ok. 2 cm podłoża było zamarznięte. W stajniach konie stały wystraszone, bo obsługa zrzucała śnieg z dachów, żeby namioty się nie zawaliły. Po godzinie 20 przesunięte konkursy zostały przełożone na piątek.
Dzień drugi – piątek
Rano po godzinie 10 rozpoczęto odwołany konkurs z dnia poprzedniego – Barbórka Cup. Od razu było wiadomo, że będą kłopoty. Na zakręcie przed czwartą przeszkodą prawie wszystkim koniom nogi się rozjeżdżały, a parę z nich po prostu się wywróciło. Zawodnicy byli wściekli, a konie spięte. Panował totalny chaos – organizatorów nie można było znaleźć.
Mimo wszystko konkurs rozegrano do końca. Pierwsze miejsce zajął Dominik Słodczyk na Soni, drugie – Albert Ornat na Zgodzie, a trzecie – Julia Cieślar na Bagier. Próbowano jeszcze rozegrać pierwszy konkurs Adrenaliny Cup – Adrenalina Mix, który ostatecznie wygrała Ewa Wierzchosławska na koniu Exmoor, jednak sporo zawodników zrezygnowało ze startu ze względu na podłoże.
Wieczorem do wiadomości podana została informacja, że nie udało się zmienić na prośbę organizatora rangi zawodów na dwugwiazdkowe i w związku z tym CSI 3* odwołano. Warunkiem zmiany rangi zawodów postawionym przez FEI było uzyskanie zgody na taką zmianę od wszystkich zawodników, którzy stawią się na zawody, potwierdzoną ich podpisem. Zgodę wg oficjalnego komunikatu organizatora wyraziło tylko 7 z 51 obecnych na zawodach zawodników. Dominowało wśród nich rozżalenie. 109 koni wyjechało. W tym samym oświadczeniu organizatorów można przeczytać, że zawody odwołano w związku z faktem, że „jedynie zawodników/47 koni potwierdziło swój udział w zawodach poprzez uiszczenie opłat startowych CSI3* do dnia 15.11.2010 r. (…) Ostatecznie w środę przed zawodami uprzednio zgłoszone ekipy Szwecji, Wielkiej Brytanii, Austrii, Holandii, Włoch, Francji, Hiszpanii, Słowacji, części ekipy Niemiec, części ekipy Czech, części ekipy Polski wycofały się z udziału ze względu na ekstremalnie trudne warunki pogodowe panujące w całej Europie”. Ponadto „(…) warunki techniczno-pogodowe nie zapewniały bezpiecznego dla koni i zawodników przeprowadzenia zawodów rangi CSI. Zawodnicy, którzy dotarli do Katowic w tych trudnych warunkach, stwierdzili na miejscu, że dobro i bezpieczeństwo ich koni nie pozwala im na start w konkursach CSI. Z 228 zgłoszonych koni ostatecznie pozostało na listach startowych 69 na wszystkie konkursy (…)”. Prawdą jest, że nawyk niepłacenia przez uczestników za zawody – taka jazda na gapę – to stawianie organizatora pod ścianą, bo organizator musi wyłożyć pieniądze, a potem może tylko czekać, czy zawodnicy raczą zapłacić. A jak wiadomo, nie zawsze to robią. Ale faktem jest także to, że robienie CSI3* dla kilkunastu zawodników, którzy wpłaty dokonali – jest nierealne.
Dzień trzeci – sobota
Trzeba przyznać, że organizatorzy mimo wszystko robili, co się dało. Na zmniejszonym o ok. ¼ placu stawały kolejne parkury przy pomocy niezawodnego wolontariatu i odrabiano powoli zaległości. Żadnych niespodzianek nie było – czułam się jak na normalnych zawodach regionalnych. Z dużym prawdopodobieństwem mogłam wytypować zwycięzców kolejnych konkursów. Najlepiej radzili sobie w tych trudnych warunkach – Dominik Słodczyk i Julia Cieślar. Wydaje się, że pomagał im ich mały ciężar i konie na których jechali, poruszały się swobodniej po ciężkim podłożu. W konkursie Barbórka Cup II Julia i Dominik wymienili się miejscami. Tym razem lepsza była Julia. W konkursach Silesia Cup sytuacja była podobna, tyle że tam obsada była czeska i miejscami zamieniły się Lucie Strnadlova i Alzbeta Vojtkova.
Mimo wstępnie podanego planu, sytuacja była dynamiczna i zdarzyło się, że gdy wyszłam do biura prasowego po informacje, to po moim powrocie było już po kolejnym konkursie.
W biurze zawodów kłębił się tłum rozgoryczonych widzów, którzy usiłowali dowiedzieć się, jak zrobić zwrot biletów i odzyskać pieniądze.
Dzień czwarty – niedziela
Po trzydniowym zamieszaniu dało się wreszcie odczuć spokój. Parada biegła według kolejnego nowego planu. W finale pony, który spokojnie można nazwać rywalizacją polsko-czeską, wygrała Aleksandra Majchrzak na koniu Fretka, a druga była Patricie Brusova na koniu Oklayns Fair Play.
Finał Silesi wygrała Alzbeta Vojtkova na koniu Micro. Jedyna Polka w tym konkursie Agnieszka Cecuga była ostatnia. Najbardziej interesujący był Finał Barbórka Cup. Rozgrywka pomiędzy Julią a Dominikiem w końcu podgrzała atmosferę. Wygrał Dominik Słodczyk na klaczy Łacona K, przed Julią Cieślar na koniu Bagier III. Klasyfikacje na najlepszego zawodnika wygrał również Dominik, a Julia zajęła drugie miejsce.
I co dalej?
Na odpowiedź ze strony Polskiego Związku Jeździeckiego w sprawie sytuacji, jaka miała miejsce w Katowicach, trzeba było poczekać. W komunikacie w sprawie odwołanych zawodów CSI Katowice, który na stronie związku pojawił się 7 grudnia 2010 r., PZJ przeprasza za zaistniałą sytuację i odnosząc się do komunikatu organizatora i podanych w nim przyczyn odwołania zawodów – stwierdza, że „(…) nie oddają całej prawdy o tym, co spowodowało podjęcie takiej decyzji zarówno w odniesieniu do trybu, jak i czasu jej wydania”. W celu wyjaśnienia wszelkich spraw związanych z przygotowaniami do tegorocznych zawodów w Katowicach, przyczyn ich odwołania oraz konsekwencji, PZJ zobowiązał się powołać zespół kompetentnych osób, z zadaniem przygotowania raportu wraz z wnioskami. Nam pozostaje mieć nadzieję, że poznamy wszystkie przyczyny, jakie złożyły się na tę sytuację i życzyć polskiemu jeździectwu więcej odpowiedzialności, przemyślanego planowania i właściwego mierzenia sił na zamiary.