W dniach 3-5 grudnia 2010 r. Hala Stulecia we Wrocławiu gościła gwiazdy świata jeździectwa. Wszystko to za sprawą odbywającej w tych dniach Parady Jeździeckiej.
Tekst: Marta Kwiatkowska Foto: Gabriel Szuter
Zimowa aura nie przeszkodziła organizatorom i już pierwszego dnia atmosfera w Hali Stulecia była gorąca. Przetarcie szlaków należało do Piotra Mazurka, który przygotował pokaz bryczki czterokonnej. Następnie na arenie rozegrano konkurs skoków, którego trudność polegała nie tyle na wysokości przeszkód, co niewielkiej powierzchni parkuru. Największą zwrotnością wykazał się Jarosław Skrzyczyński. Po pokazie jazdy w stylu western na koniach rasy American Quarter Horse w wykonaniu wicemistrza Polski Lothara Konig na Arcletic Louis i Patrika Peschke na Be Aech Broadypriese przyszedł czas na pierwszą gwiazdę wieczoru…
„Latający Francuz” zwykło się mówić o 33-letnim Laurencie Serre, który w trakcie swoich występów serwuje widzom pokaz z pogranicza teatru, woltyżerki i ujeżdżenia. Swoją przygodę z końmi, rozpoczął w wieku sześciu lat, kiedy to otrzymał swojego pierwszego camargue’a o imieniu Niasque. Od początku był zafascynowany woltyżerką. Pierwsze występy dawał przed gośćmi rodzinnego pensjonatu, następnie zaczął występować na niezwykle popularnych we Francji festynach. W wieku osiemnastu lat Lorenzo otrzymał zaproszenie na Equitanę odbywającą się w Essen i tak rozpoczął swoje światowe tournée, które trwa nieprzerwanie po dziś dzień. Występował przed królową Elżbietą II, przed władcami wielu innych krajów świata m.in: Omanu, Kataru, Jordanii, Maroka, Malezji.
Do Wrocławia Lorenzo przywiózł czternaście swoich koni i przez kolejne trzy dni parady prezentował dwa trwające po kilkanaście minut pokazy: Lorenzo Emotion i Lorenzo Action. Lorenzo wjechał na arenę, stojąc na dwóch koniach. Tuż za nimi wbiegło sześć pozostałych – bez siodeł i ogłowia. Osiem koni ustawiło się w rząd i od tej pory były we władaniu Lorenzo, który przekonywał je, by te się kładły, skakały przeszkody, biegły slalom. Pokaz „Action” był bardziej dynamiczny i odbywał się przy użyciu długich wodzy. Więcej w nim było galopu i skoków. – Lorenzo bardzo widowiskowo skakał przez przeszkody, stojąc na grzbietach dwóch koni. Widzów zachwycił szczególnie w tym momencie, w którym konie galopowały pod poprzeczką, a on przeskakując przez nią wylądował znowu na ich grzbietach – mówią Joanna Delawska i Jerzy Trzeciak – organizatorzy Parady Jeździeckiej. W trakcie występu Lorenzo miał miejsce moment, w którym wszyscy na chwilę zamarli w niepewności – dwa konie, na których stał, nagle zaczęły galopować w różnych kierunkach. Lorenzo w ostatniej chwili uratował się akrobatycznym zeskokiem.
Pomiędzy dwoma pokazami Lorenzo doskonale zaprezentowały się kuce z Centrum Hippiki w Jaszkowie, które rywalizowały w wyścigach dopingowane przez najmłodszą publiczność.
Tuż po wyścigach – kolejna dawka emocji. Na arenie pojawił się zespół z klubu Lucky Drasov z Czech. Woltyżerka w ich wykonaniu zapierała publiczności dech w piersiach, zwłaszcza w chwilach, gdy najmłodsze członkinie zespołu (7 i 11 lat) wskakiwały na biegnące konie lub były podnoszone na jednej ręce przez innego z członków zespołu.
By nieco uspokoić skołatane nerwy, na arenę z gracją wjechały w damskim siodle amazonki w stylizowanych na XIX w. strojach. W niedzielę panie podjęły wyzwanie bicia rekordu w skokach w damskim siodle, osiągając ostatecznie wynik 1,35 metra.
Kolejna gwiazda wieczoru to właścicielka czterech medali olimpijskich zdobytych z drużyną i czterech medali wywalczonych indywidualnie (trzy z nich są złote) – Anky van Grunsven. Anky dotarła do Wrocławia na ostatnią chwilę, by zaprezentować widowni ujeżdżenie w rytmie tanga na swoim 15-letnim koniu – Nelsonie. Niezwykłym i wspaniale przyjętym punktem programu okazał się w sobotę moment, w którym Anky, nieoczekiwanie dla wszystkich, wzięła udział w pokazach jazdy w stylu western.
Po Anky na arenie ustawiono tor równoległy do wyścigów zaprzęgów. Pokaz został przygotowany pod okiem wicemistrza Świata Romana Kusza. Przejazdy były szybkie, a nawroty na ciasnych torach – niezwykle efektowne, co wzbudzało zachwyt publiczności. Dodatkowo sami zawodnicy i luzacy umieli podgrzać atmosferę.
W sobotę, po pokazie Lorenzo, wysoki poziom rozrywki zapewnił konkurs bicia rekordu hali w wysokości skoku przez przeszkodę. Warto podkreślić, że jak dotąd nigdy wcześniej konstrukcja taka nie została wykorzystana w zawodach halowych oraz to, że poziom trudności wyznaczała nie tylko wysokość przeszkody ale także jej specjalna konstrukcja, co było dodatkowym utrudnieniem dla koni. Pięciu jeźdźców odważyło się wziąć w niej udział: Piotr Morsztyn, Jarosław Skrzyczyński, Marek Lewicki, Tomasz Klein i Grzegorz Kubiak. Trzech z nich osiągnęło wysokość 2,07 metra, ale ostatecznie zwycięzcą został Piotr Morsztyn na Jokerze, który pokonał przeszkodę w najlepszym stylu. –
Nie mamy żadnych wątpliwości, co do organizacji imprezy w 2011 r. Dlatego też już zaczynamy myśleć o kolejnej edycji Parady Jeździeckiej – mówią z uśmiechem Joanna Delawska i Jerzy Trzeciak – organizatorzy imprezy.