Tekst: Michał Choczaj
Foto: z arch. autora
W tym artykule chciałbym przybliżyć czytelnikom sprzęt, jakiego używamy na zawodach w łucznictwie konnym. Będziemy więc mówić o tym, co najczęściej można zobaczyć w rękach łucznika i na grzbiecie konia, nie starając się wyliczyć wszystkich możliwych typów i wariantów oraz nie zbaczając za bardzo w stronę oporządzenia historycznego.
Na współczesnych zawodach można spotkać uczestników startujących w stylu tradycyjnym, czyli w stroju i z wyposażeniem stosownym dla jakiejś dawnej epoki. Czasami (np. na organizowanych przez AMM Archery zawodach na polu bitwy pod Grunwaldem) jest dla nich przewidziana dodatkowa klasyfikacja i nagrody. Często są to osoby zajmujące się bardzo poważnie rekonstrukcją historyczną, które każdy szczegół odtwarzanej przez siebie postaci starają się oprzeć na znaleziskach archeologicznych i obrazach z epoki. Jednak dla większości zawodników liczy się przede wszystkim wynik sportowy – używają oni mozaiki sprzętu nowoczesnego i wzorowanego na historycznym w zależności od tego, jakie rozwiązanie sprawdza się najlepiej w czasie rywalizacji.
SPRZĘT JEŹDZIECKI
Zacznijmy od konia i sprzętu, który na niego zakładamy. Jeśli chodzi o technikę jazdy, są trzy zasadnicze różnice między łucznictwem konnym a „normalnym” jeździectwem. Po pierwsze, co dość oczywiste, do obsługi łuku potrzebujemy obu rąk, a więc rzucamy wodze i nie mogą się one splątać, wisieć zbyt nisko czy być trudne do ponownego podjęcia. Po drugie, w większości przypadków strzelamy w półsiadzie (dość specyficznym, o czym za chwilę), unosząc się z siedziska, aby możliwie odizolować się od ruchu konia. Po trzecie zaś, tarcze ustawione w różnych kierunkach w stosunku do trasy przejazdu wymuszają nieustanne i często bardzo mocne przekręcanie się w siodle w różne strony.
Siodło
Strzelać można nawet na oklep, jest to jednak trudne i posiadanie jakiegokolwiek siodła i przede wszystkim strzemion daje bardzo dużą przewagę. Dobrze wyregulowane, dość krótkie strzemiona to podstawa, która pozwala unieść się nad grzbiet konia i „płynąć” nad nim, tak aby ruch konia nie odbijał się na celności łucznika. Do czego owe strzemiona są przymocowane, ma nieco mniejsze znaczenie, dlatego strzelać można z najrozmaitszych siodeł i wiele osób właśnie tak robi – używa po prostu takiego siodła, na jakim jeździ na co dzień i do jakiego jest przyzwyczajona, albo tego, które dostaje wypożyczając konia. Zupełnie przyzwoicie sprawują się rozmaite siodła sportowe, zarówno skokowe, jak i ujeżdżeniowe – jeśli tylko jeździec komfortowo i pewnie się w danym egzemplarzu czuje. Z powodzeniem można używać kulbak wojskowych (popularne u nas są amerykańskie kulbaki McClellana oraz ich rajdowo/trekkingowe odmiany, a także polska kulbaka kawaleryjska wzór 1936). Mniej dogodne są kulbaki w stylu westernowym oraz siodła turystyczne na nich wzorowane, które stworzone zostały do wygodnego siedzenia, nie zaś do wygodnego stania w półsiadzie – choć i te daje się wykorzystać. Jeśli zamierzamy uprawiać łucznictwo w jednym z tych „normalnych” siodeł, warto szczególnie starannie upewnić się, że dobrze leży na koniu – na zawodach, a szczególnie podczas treningów spędza się na tyle dużo czasu w półsiadzie, stojąc nad przednim łękiem, że siodło nie najlepiej dopasowane, chociaż niesprawiające większych problemów przy zwykłej pozycji jeźdźca, może nagle zacząć urażać kłąb czy łopatki konia…
Całość przeczytasz w marcowym numerze „Koni i Rumaków”.