Tekst: dr Karolina Chodkowska
Foto: Paulina Dudzik-Deko
Wydawać by się mogło, że ze względu na program szczepień dzikich zwierząt i regularne zabezpieczanie zwierząt domowych temat wścieklizny pozostaje odległy. Jednak ostatnie miesiące na wschodnim Mazowszu pokazały, że zagadnienie to jest aktualne. Wścieklizna jest chorobą odzwierzęcą i niestety do dziś nie wynaleziono na nią skutecznego leku. Jedyną formą zabezpieczenia są szczepienia.
O samej wściekliźnie…
Wścieklizna to zakaźna choroba wirusowa, która, co ciekawe, jest jedną z najdłużej znanych i najgroźniejszych chorób odzwierzęcych. Wrażliwe na nią są wszystkie gatunki ssaków, w tym człowiek. Choroba ta najczęściej kojarzona jest z lisami, nietoperzami, ale i psami. Psy, zgodnie z prawem, muszą być co roku obowiązkowo zaszczepione przeciwko wściekliźnie. Dzikie zwierzęta z kolei są „szczepione” specjalnymi szczepionkami rozrzucanymi na terenie ich bytowania (specjalne „kęsy”). Wydawać by się mogło, że takie działanie powinno skutecznie zabezpieczyć zwierzęta i nas przed pojawieniem się choroby. Jednak ostatnich kilka miesięcy pokazało co innego. W okolicach Otwocka zanotowano kilka przypadków wścieklizny u dzikich zwierząt. Warto podkreślić, że Polska nie jest odosobniona w tym problemie i niestety w wielu krajach także pojawiają się zwierzęta zarażone tym niebezpiecznym wirusem. Zgodnie z danymi WHO co roku z powodu wścieklizny umiera 60 tys. osób, głównie w Azji i Afryce.
Do zarażenia dochodzi najczęściej poprzez ugryzienie lub otarcie (skóra w kontakcie ze śliną musi być uszkodzona). Wirus ze śliny dostaje się do najbliższych nerwów ciała i tą drogą trafia do mózgu z prędkością ok. 1–2cm/dzień. Po dotarciu wirusa do mózgu pojawiają się pierwsze objawy choroby (im dalej od głowy jest miejsce ugryzienia, tym dłuższy będzie czas do wystąpienia objawów). U ludzi, koni, krów itp. czas do wystąpienia objawów może trwać nawet kilka miesięcy. Co ciekawe, u małych zwierząt, np. psa czy kota czas trwania choroby od ugryzienia do śmierci to ok. 10 dni. Wirus na kilka dni (1–10) przed pojawieniem się objawów klinicznych przedostaje się do ślinianek. Wirus wścieklizny obecny jest w płynie mózgowo-rdzeniowym chorych zwierząt oraz ich ślinie w końcowym stadium choroby, nieobecny zaś we krwi, moczu oraz kale.
Jak to wygląda u koni?
Istnieją jednak dwie formy wścieklizny: szałowa i porażenna.
Zwierzęta z formą szałową wykazują bardziej agresywne zachowania, stają się pobudzone i drażliwe. Dzikie zwierzęta przestają bać się ludzi, a gatunki nocne mogą wyjść na zewnątrz w ciągu dnia. Zwykle łagodne zwierzęta mogą szarżować lub atakować swoich ludzkich opiekunów, co jest szczególnie niebezpieczne, jeśli są to konie lub bydło, których sam rozmiar może spowodować obrażenia lub śmierć. Dodatkowo często u koni obserwuje się samookaleczanie.
Wścieklizna w postaci szałowej przebiega zwykle w 3 fazach:
– faza zwiastunowa (3 dni od zarażenia), często objawia się tylko zmianami w zachowaniu zwierzęcia.
– faza szałowa (kolejne 3 dni) – obserwuje się pobudzenie, ataki agresji, wodowstręt; tu najczęściej może dochodzić do ataku na opiekuna i jego pogryzienia.
– faza porażenna (następne 3 dni) – dochodzi do porażeń nerwów twarzy, co objawia się asymetrią twarzy, asymetrią źrenic, pojawia się oczopląs, wysunięty język. Zwierzę ma problemy z połykaniem, zaczyna się obficie ślinić. Kolejny etap to porażenie nerwów kończyn (problemy z chodzeniem, zataczanie się, kulawizny, drżenia i drgawki).
Z kolei forma porażenna (postać cicha) wiąże się z postępującym paraliżem. W tej postaci praktycznie nie obserwuje się fazy szałowej. Zwierzę staje się apatyczne, na początku można zauważyć ataksję, niezdolność do przełykania i nadmierne ślinienie się, a następnie paraliż, który postępuje i prowadzi do śpiączki i finalnie śmierci zwierzęcia. Ta forma może być trudniejsza do rozpoznania, właśnie ze względu na brak agresywnych zachowań… Czytaj więcej w lipcowo-sierpniowym numerze „Koni i Rumaków”.