Tekst: Urszula Łęczycka, polskiearaby.com
Foto: Ewa Imielska-Hebda
Wieczorem 24 sierpnia świat obiegła wiadomość o odejściu Charliego Wattsa, perkusisty legendarnego, koncertującego od blisko 60 lat zespołu The Rolling Stones, na którym wychowało się kilka pokoleń miłośników rockowych hitów. W międzynarodowym środowisku hodowców koni arabskich Charlie Watts był znany jako nieodłączny towarzysz wspierający swoją żonę Shirley w hodowli, kolejnych zakupach i odbieraniu trofeów dla koni arabskich własności ich stadniny Halsdon Arabians, do której regularnie trafiały najdroższe konie wyhodowane w Polsce. Dlatego też Charlie Watts był przez lata regularnym gościem w naszym kraju, jak również na prawie wszystkich najważniejszych pokazach koni arabskich, na których bywała jego żona od 1987 r., kiedy to pojawili się razem na Czempionacie Europy w Ostendzie.
Zawodowo – muzyczna legenda, uważany za jednego z najlepszych perkusistów wszechczasów. Prywatnie – niezwykle skromny, zawsze elegancko i nienagannie ubrany, laureat nagrody Vanity Fair dla Najlepiej Ubranych Gwiazd, z poczuciem humoru, cierpliwie pozujący do setek zdjęć każdemu, kto o nie poprosił. Przeciwieństwo stereotypu rockmana, z jakim kojarzą się choćby jego towarzysze z zespołu. Jak twierdził w licznych wywiadach, show-biznes zupełnie go nie interesował, nie oglądał MTV, praktycznie obce mu były używki, w latach 80. rzucił nawet palenie papierosów. Przez innego wybitnego perkusistę – Stewarta Copelanda z The Police – określony został jako „the quiet giant” (cichy olbrzym). Takiego Charliego Wattsa zapamiętają również setki miłośników koni arabskich na całym świecie. Oddajmy głos tym, którzy znali go najbliżej i wspominają go we wzruszających słowach.
„Drogi Charlie, w dniu gdy usłyszałem o Twojej śmierci, ból i poczucie pustki nie opuszczały mnie przez wiele godzin” – rozpoczął swoje niezwykle osobiste wspomnienie Elvis Giughera, współtwórca platformy ArabianEssence, prywatnie przyjaciel Charliego i Shirley Wattsów.
„Wydaje mi się niemożliwe, że już nigdy nie spędzimy razem kolejnych szczęśliwych chwil. W ostatnich latach było ich wiele: krótki wypad do Paryża, gdzie razem z Shirley lubiliście spędzać wolny czas; kolacje z okazji świąt w Londynie, które były naszym stałym punktem programu; czy urodziny Shirley we wrześniu, gdy moja mama przygotowywała dla Ciebie jabłkowe frytki; po oglądanie razem X-Factora – było dla mnie wręcz nierealnym, że w moim salonie zasiadła legenda rocka, aby razem komentować występy uczestników reality show. Ileż to zabawnych momentów razem spędziliśmy! Byłeś zawsze szczęśliwy i uśmiechnięty, niezapomniane było Twoje rozbrajające zdziwienie, gdy Shirley zaprosiła nas na koncert w Hyde Parku, a Ty, zaskoczony, spytałeś: przyjechaliście specjalnie dla mnie? Byłeś gentlemanem, wrażliwym i wyczulonym na potrzeby innych, zawsze dla wszystkich dostępnym. Dziś cały świat opłakuje wirtuoza perkusji, a ja opłakuję przyjaciela, którego zawsze będę nosił w swoim sercu”.
Rozbrajającą wręcz skromność Charliego Wattsa potwierdza również hodowca z Brazylii, Paulo Jamil Saliba: „Podczas pierwszego tournée zespołu The Rolling Stones w Ameryce Południowej Charlie Watts miał w planach odwiedzić naszą stadninę. Niestety, lot zespołu z Mexico City do Sao Paulo był opóźniony, co spowodowało również opóźnienie w zaplanowanych koncertach. Charlie zadzwonił do naszego biura z informacją, że odwiedzi naszą stadninę dzień później, niż się umówiliśmy. Gdy odpowiedziałem ze śmiechem, że cała Brazylia już o tym wie, miałem wrażenie, że Charlie nie zdawał sobie sprawy, jak ważnym wydarzeniem była pierwsza wizyta jego zespołu w naszym kraju. Przegląd koni w naszej stadninie, którą ostatecznie odwiedził w towarzystwie basisty The Rolling Stones, Darryla Jonesa, przyniósł mu wiele radości”.
Wielkie znaczenie, jakie miały dla polskiej hodowli przyjazdy m.in. małżeństwa Wattsów do naszego kraju, wspomina Marek Grzybowski, organizator aukcji Polish Prestige, który pierwszy zaprosił Shirley Watts do zakupu polskich koni w 1989 r. Rok później oboje z Charliem zjawili się w Janowie. „Z żalem przyjąłem wiadomość o śmierci Charliego Wattsa – pisze Marek Grzybowski. – Oboje z żoną Shirley należeli do najważniejszych klientów aukcji Polish Prestige w Janowie. Kiedy w 1989 r. poznałem Shirley na którymś z ważnych światowych pokazów i zaprosiłem ją na aukcję, nie wiedziałem, że przyjedzie do Polski ze swoim sławnym mężem. Państwo Wattsowie nie opuścili żadnej aukcji. Oglądali wspólnie konie, potem licytował Charlie. Bardzo dyskretnie, delikatnym gestem palca lub nieznacznym skinieniem głowy. Gra licytacyjna sprawiała mu wyraźną przyjemność. Jako aukcjoner wiedziałem, że Charlie nigdy nie odpuści, gdy już zacznie walkę o konia dla swojej żony. Dla licznie zgromadzonych na aukcji dziennikarzy i fotoreporterów udział sławnego Rolling Stonesa był najważniejszym wydarzeniem aukcji. Podobnie dla publiczności, mieszkańców Janowa, jak też i wycieczek, które zjeżdżały się z całej Polski. Wygrane licytacje Państwo Wattsowie kwitowali spontaniczną radością, a publiczność szczerymi oklaskami. Przeglądam stare fotografie. Na wszystkich twarzach maluje się radość. Dla Polaków była to radość i duma, że wspaniałe polskie araby cieszą się uznaniem światowej klienteli. Dla gości z zagranicy radość z udziału w Polish Arabian Summer Festival, najważniejszej imprezie dla koni arabskich na świecie. Dla nas była to sposobność, aby pokazać publiczności, a zwłaszcza polskim politykom, że państwowe stadniny są tak dobrym atutem promocyjnym, że nigdy nie powinny być prywatyzowane. Myślę, że nasi znakomici zagraniczni goście, tacy jak Charlie Watts i inni, przyczynili się, choć nieświadomie, do podjęcia przez polskich polityków decyzji o zaniechaniu prywatyzacji stadnin w Janowie, Michałowie i Białce”.
W dniu śmierci Charliego Wattsa zespół The Rolling Stones był w trakcie przygotowań do kolejnej trasy koncertowej, z której Watts musiał zrezygnować z powodów zdrowotnych, jednak – jak twierdził – intensywnie pracował nad tym, aby powrócić do grania. Niestety, zarówno legendarny zespół, jak i środowisko koni arabskich bez Charliego Wattsa, wirtuoza o zawsze uśmiechniętym i pogodnym spojrzeniu, nigdy już nie będą takie same.