Tekst: Justyna Kwiatek
Foto: Katarzyna Broda
Dn. 3 lutego 2001 r. przyszedł na świat piękny kary ogierek. Typowy „cukiereczek”, który urodę odziedziczył po swoich rodzicach – śląskiej klaczy Lokana po Glockner oraz ojcu – ogierze Largis. Takie źrebięta, które łapią za oko od pierwszego dnia narodzin, zdarzają się nieczęsto. Wiadome więc było, że ten pozostanie w Stadzie Ogierów Książ na dłużej…
Już jako 4-latek zdobył pierwszy tytuł – Czempiona Krajowej Wystawy Zwierząt Hodowlanych. Bardzo dobrze zbudowany – z nienagannym eksterierem i niesamowitym ruchem.
Następnie jego los połączył się z topowym dzisiaj zawodnikiem powożenia zaprzęgami jednokonnymi – Bartłomiejem Kwiatkiem. Wtedy obaj byli dopiero rokującymi na przyszłość sportowcami.
Na sukcesy nie trzeba było długo czekać. Pierwszy spektakularny to srebrny indywidualny medal Mistrzostw Świata w Powożeniu Zaprzęgami Jednokonnymi we włoskim Pratoni del Vivaro (2010). Rzecz nie do pomyślenia – ślązak z „czarnym rodowodem” jako jedyny pokonuje konkurs zręczności powożenia na „podwójne zero” i sięga po medal mistrzostw świata…
Później było tylko lepiej. Topowe wyniki – wygrane na międzynarodowych zawodach rangi 3*, jak Kladruby nad Labem (Czechy), Nemcice u Kolina (Czechy), Nebanice (Czechy), Police nad Metuji (Czechy), Altenfelden (Austria). Na swoim koncie ma również 4 złote medale mistrzostw Polski – oraz bardzo ważny start na mistrzostwach świata w 2012 r. w Portugalii, gdzie wygrał konkurs ujeżdżenia, pokonując światowe potęgi sportowe i hodowlane, jak Niemcy, Holandię czy Węgry. W karierze Bartłomieja Kwiatka przyczynił się do zdobycia aż 7 tytułów FEI TOP Driver Award!
Zdecydowanie był koniem, który zachwycał swoją prezencją – niesamowitym kłusem i galopem. Miał również słabe strony – jak stęp, nad którym trzeba było żmudnie pracować. Do dzisiaj zawodnicy zza granicy podkreślają, że gdy tylko widzieli na liście startowej nazwisko Kwiatek w parze z Lokanem, wiedzieli, że nie będą to łatwe zawody.
Lokan swoją obecnością uświetniał także różne pokazy i show. Był też zaproszony na Pride of Poland do Janowa Podlaskiego – gdzie swoją prezencją i postawą w mgnieniu oka skupił całą uwagę na sobie.
Był indywidualistą. Nie lubił głośnej muzyki i głosu spikera przez mikrofon. Nie był fanem głaskania i przytulania, za to wielkim miłośnikiem jedzenia w każdej postaci. Świetnie czuł się podczas podróżowania i w swoim boksie – na wprost głównego wejścia do stajni nr V w SO Książ, jak na prawdziwą gwiazdę przystało.
Nie można również zapomnieć o jego wartości dodanej w hodowli. Już za życia doczekał się medalistów mistrzostw świata i Polski: Czytaj więcej w majowym wydaniu Koni i Rumaków