Tekst: Olga Gajda
Foto: Piotr Filipiuk
Nie tylko specyfika budowy konia na pierwszy rzut oka zdradza jego rasę. Bywa, że czyni to przede wszystkim jego umaszczenie i właśnie ono stanowi oczko w głowie hodowców. Poniżej przedstawiamy historię kształtowania takich końskich ras, w przypadku których maść jest atrybutem.
Warto pamiętać, że przez wieki zmieniało się zapotrzebowanie na konkretne cechy koni. I dla przykładu: z mocarnych wierzchowców koniecznych do dźwigania rycerzy w ciężkich zbrojach hodowcy stopniowo przeobrażali je do innych potrzeb: zadań transportowych, różnych dyscyplin sportowych, a także wpływali na parametry wierzchowców, by mogły na nich jeździć zarówno dzieci, jak i dorośli. Inna część hodowców skoncentrowała się natomiast na rozwoju pogłowia o jednolitej maści, np. izabelowatej o złotym połysku, srokatej, tarantowatej czy karej z bardzo obfitymi szczotkami pęcinowymi.
Duńskie taranty to knabstrupy
Tarantowate konie, tj. takie, których sierść jest w kropki, zaliczane są w Danii do rasy knabstrup. Hodowla tego gorącokrwistego pogłowia trwa od ponad 200 lat. Za założyciela tej rasy został uznany ogier Mikkel – wspaniały kłusak. Jego ojcem był z kolei ogier, który w swoim umaszczeniu miał ok. 20 kolorów. Jego matką była prawdopodobnie iberyjska klacz, którą pokrył ogier o umaszczeniu palomino. Nazwa tej rasy pochodzi od duńskiego majątku ziemskiego Knabstrup. Obecnie konie te osiągają w kłębie wysokość ok. 160 cm. Ich duże głowy są lekko garbonose.
Rasa appaloosa
O wyłącznie tarantowatym umaszczeniu jest także rasa koni appaloosa, która została wyhodowana przez Indian Ameryki Północnej. Nazwa rasy pochodzi od rzeki Palouse, choć istnieje też miasteczko o tej nazwie i określenie plemienia indiańskiego – Paluzowie… Czytaj więcej w październikowym numerze Koni i Rumaków.