Moja koleżanka, która od niedawna ma własnego konia, zaprosiła mnie na przyjęcie urodzinowe. Razem z inną koleżanką chciałybyśmy kupić prezent, który przyda się świeżo upieczonej właścicielce konia. Same jeździmy dosyć krótko, nie mamy więc pewności, co bardziej się jej przyda. Mamy tylko informację, że „coś” do ochrony nóg konia. Stąd nasze rozterki i pytanie, jak wybrać dobre ochraniacze? A może owijki? Czy spełniają takie same zadanie?
Zaczynając od… końca. Zarówno owijki, jak i ochraniacze służą do ochrony końskich nóg i to jest cecha wspólna. Zakres ochrony i jej stopień jest jednak różny i zależy od rodzaju i typu sprzętu, który wybierzemy.
Owijki są to długie paski materiału („bandaże”), które owijamy wokół końskich kończyn. Możemy je stosować podczas treningu, wtedy najczęściej zakłada się pod nie specjalne podkładki, ale także po pracy, gdy koń pozostaje w boksie. Nie wchodząc w szczegóły, do jazdy bandażuje się krócej tzn. mniejszą powierzchnię nogi i stosuje krótsze podkładki, tak aby owijki nie blokowały ruchu stawom. Materiał treningowych owijek to najczęściej polar. Co bardzo ważne, owijki muszą być założone w prawidłowy i bezpieczny sposób. Warto przyjrzeć się bardziej zaawansowanym jeźdźcom, jak to zrobić profesjonalnie.
Taka forma ochrony pozwala na szybsze rozgrzanie się mięśni i ścięgien oraz częściowo zapobiega urazom mechanicznym. Dlatego też bandażowanie jest popularne wśród jeźdźców ujeżdżeniowych.
Niektóre konie potrzebują zabezpieczenia kończyn również podczas pobytu w boksie, zwłaszcza jeśli mają tendencje do opuchlizn („opojów”) czy skaleczeń. Stosuje się wtedy grubsze i dłuższe podkładki, a owijki mogą być polarowe, bawełniane lub z mieszanych materiałów… Czytaj więcej z grudniowym numerze „Koni i Rumaków.