Szwed Rolf-Göran Bengtsson na koniu Ninja La Silla został w Madrycie mistrzem Europy w skokach. Drużynowo triumfowała ekipa Niemiec. Wyjątkowego pecha mieli Holendrzy – najpierw ich drużyna po przejeździe ostatniego zawodnika spadła z pierwszego miejsca na czwarte, a potem to samo zrobił ich reprezentant Gerco Schröder, strącając ostatnią przeszkodę indywidualnego konkursu finałowego.
Tekst: Piotr Pękala Foto: Kit Houghton/FEI
Po trzech dniach rywalizacji – czyli konkursie szybkości i dwóch nawrotach konkursu zespołowego – na czele klasyfikacji było trzech zawodników, którzy do finału przystępowali jedynie z punktami karnymi z pierwszego dnia. Przed dwoma niedzielnym nawrotami finałowej walki o medale sytuacja wyglądała następująco: prowadził Niemiec Carsten-Otto Nagel na Corradinie – 0,69 p.k. przed Brytyjczykiem Nickiem Skeltonem na Carlo – 1,04 p.k. i Schröderem na Eurocommerce New Orleans – 1,54 p.k.
W finale zaszły jednak istotne zmiany. Nagel i Skelton solidarnie zaliczyli po cztery punkty karne w każdym z nawrotów i wyprzedził ich Bengtsson, który do finału przystępował z piątego miejsca (5,77 p.k.). Ale w niedzielę Szwed był bezbłędny w obu przejazdach (tylko 1 p.k. za przekroczenie normy czasu w drugim) i przed pojawieniem się na parkurze kończącego rywalizację o medale Schrödera mógł się już cieszyć co najmniej ze srebra. Holender nie wytrzymał jednak presji i po bezbłędnym pierwszym nawrocie zrobił dwie zrzutki w drugim, z czego jedną na ostatniej przeszkodzie. Po pierwszej był jeszcze mistrzem, po drugiej wypadł poza podium.
Reprezentanci Polski nie zaliczą swoich występów w Madrycie do udanych. Z wyjątkiem Antoniego Tomaszewskiego na Trojce, który nieźle spisał się w konkursie szybkości, bardzo dobrze w pierwszym nawrocie konkursu zespołowego i trochę gorzej w drugim. Zwłaszcza to, co zrobił w pierwszym, musi budzić szacunek. Na bardzo trudnym parkurze – nie tylko ze względu na rozmiary przeszkód, ale również odległości między nimi – miał tylko dziewięć punktów karnych. Tyle samo, co tak znakomici jeźdźcy, jak Szwajcar Beat Mändli na Louisie czy Irlandczyk Denis Lynch na Lantinusie. Ostatecznie Tomaszewski został sklasyfikowany na 44. miejscu (36,94 p.k.).
Pozostali nasi reprezentanci uplasowali się pod koniec stawki 67 uczestników ME. Łukasz Wasilewski na Wavantos vd Renvillehoeve zakończył udział po pierwszym nawrocie konkursu zespołowego, w którym miał 33 p.k. Mściwoj Kiecoń na klaczy Urbane został wyeliminowany w pierwszym nawrocie, a Andrzej Lemański na Bischof L wystartował tylko w konkursie szybkości.
Drużynowa rywalizacja o medale ME niemal od początku toczyła się między czterema zespołami. Po konkursie szybkości prowadziła Francja przed Niemcami, Szwecją, Holandią i Wielką Brytanią, ale w dwunawrotowym konkursie rozgrywanym na zasadzie Pucharu Narodów Szwedzi już się nie liczyli. Pierwszy nawrót odbywał się pod dyktando Holendrów, z których trójka miała bezbłędne przejazdy. Niemcy ukończyli tę fazę rywalizacji z sześcioma punktami karnymi, Brytyjczycy z ośmioma, a Francuzi z 13. Niespodzianką było wypadnięcie z dziesiątki premiowanej awansem do drugiego nawrotu wicemistrzów Europy – Włochów. Zastąpili ich Portugalczycy, którzy jednak w drugim nawrocie nie wystąpili.
Drugi nawrót zdominowali reprezentanci Niemiec i Francji. Obie ekipy zanotowały po trzy czyste przebiegi i zanim na parkurze pojawili się ostatni jeźdźcy, zapewniły sobie medale – Niemcy złoty (siódmy raz w historii ME), Francuzi srebrny lub brązowy. W najgorszej sytuacji byli Brytyjczycy, którzy przez cały czas zajmowali czwarte miejsce i wydawało się, że już na nim pozostaną. Zwłaszcza że ostatni w ich ekipie weteran John Whitaker na Peppermillu zrobił dwie zrzutki. Tymczasem prowadzący po pierwszym nawrocie Holendrzy fatalnie pojechali w drugim. Jadący jako ostatni w konkursie Jeroen Dubbeldam na BMC van Grunsven Simon mógł jeszcze zapewnić swojemu zespołowi srebrny medal, gdyby był bezbłędny, lub brązowy – gdyby miał jedną zrzutkę. Ale zrobił dwie i na trzeci stopień podium wskoczyli Brytyjczycy. Na dalszych miejscach toczyła się walka o kwalifikacje olimpijskie. Udział w przyszłorocznych igrzyskach w Londynie zapewnili sobie Holendrzy, Szwedzi i Szwajcarzy.
Niemcy triumfują
Niesamowita końcówka rywalizacji w Top League Nations Cup – podczas ostatnich zawodów rozegranych w ramach CSIO5* Rotterdam znów doszło do rozgrywki (po raz trzeci z rzędu w tym sezonie), tym razem jednak walka toczyła się nie tylko o zwycięstwo w konkursie, ale w całym cyklu. Do decydującego pojedynku stanęli: Ben Maher na Triple X III i Ludger Beerbaum na klaczy Gotha. Rozpoczął Brytyjczyk, ale zaliczył zrzutkę i utytułowany Niemiec miał ułatwione zadanie. Ogromnej szansy nie zaprzepaścił i bezbłędnym przejazdem zapewnił niemieckiej ekipie triumf.
Zanim doszło do tej emocjonującej końcówki, wiele ciekawego działo się również w obu nawrotach pucharowego konkursu. Już w pierwszym szanse na końcowe zwycięstwo pogrzebali gospodarze, „zarabiając” 16 p.k. Prowadzili Niemcy z 5 p.k., tyle samo uzyskując w drugim nawrocie. Ale to nie wystarczyło do zwycięstwa, bo dzięki znakomitemu występowi w drugim nawrocie dogonili ich Brytyjczycy (9 + 1 p.k.). Trzecie miejsce zajęli Francuzi (12 p.k.), Holendrzy awansowali na czwarte, dzieląc je z Belgami (po 12 p.k.), którzy dzięki temu pozostali w Top League. Szóste miejsce zajęła ekipa USA (18 p.k.), ale to było za mało, żeby utrzymać się w Top League i Amerykanie sensacyjnie dołączyli do już wcześniej zdegradowanych Duńczyków.
Ostatecznie w całym cyklu triumfowali Niemcy, którzy byli najlepsi w drużynowej rywalizacji po raz czwarty (wcześniej zwyciężali w latach 2006-2008) i to im przypadła premia 100 tys. euro. Na drugim miejscu uplasowali się Holendrzy, a na trzecim Brytyjczycy.
Na pocieszenie dla Amerykanów ich amazonka Beezie Madden na Coral Reef Via Volo wygrała konkurs Grand Prix Port of Rotterdam. Zwycięska para pokonała parkur w rozgrywce bezbłędnie i w czasie 38,31 s; z dziewiątki pozostałych zawodników w rozgrywce jeszcze trójka nie miała błędów, a różnice czasowe były minimalne. Drugie miejsce zajął Holender Jeroen Dubbeldam na BMC Van Grunsven Simon (39,11 s), trzecie Niemiec Carsten-Otto Nagel na klaczy Corradina (40,33 s), a czwarte niespodziewanie Japończyk Taizo Sugitani na Avenzio 3 (40,34 s). Premia dla zwycięzcy – 50 tys. euro.
Milion euro, milion dolarów
Milion euro do podziału przygotowali gospodarze przedostatniej rundy Global Champions Tour, która tym razem zawitała do brazylijskiego Rio de Janeiro. Pierwsza nagroda sięgnęła 320 tys. euro i przeszło trzykrotnie przewyższała dotychczasowe premie za zwycięstwo. Parkury dwunawrotowego konkursu Grand Prix zostały idealnie dopasowane stopniem trudności do puli nagród – spośród 18 zawodników, jakim udało się awansować do drugiego nawrotu, tylko dwóch dokonało tego bez punktów karnych: Brazylijczyk Rodrigo Pessoa na Let’s Fly i Holender Gerco Schröder na Eurocommerce London. Parkur drugiego nawrotu był nieco łatwiejszy, ale tu dodatkowym czynnikiem był czas przejazdu. Aż 10 jeźdźców nie miało punktów karnych – znalazł się wśród nich Gerco Schröder, ale zabrakło Rodrigo Pessoa i Holender stanął na najwyższym stopniu podium z czekiem na 320 tys. euro. Drugie miejsce (i 210 tys.) przypadło niesamowitej Australijce Edwinie Alexander na Cevo Itot du Château, trzeci był Niemiec Philipp Weishaupt na Monte Bellini (130 tys.), a Pessoa wylądował na miejscu czwartym (80 tys.).
Startująca w trzyosobowym składzie ekipa Francji wygrała Puchar Narodów rozegrany w ramach CSIO5* Masters w Calgary (Kanada). Jerome Hurel i OHM de Ponthual, Marc Dilasser i Obiwan de Piliore oraz Roger-Yves Bost i Ideal de la Loge ukończyli oba nawroty z dorobkiem 18 p.k. Drugie miejsce zajęli Kanadyjczycy (21 p.k.), a na trzecim uplasowali się Szwajcarzy (25 p.k.). Konkurs CN International Grand Prix (pula 1 mln USD) wygrał Kanadyjczyk Eric Lamaze na Hicksteadzie, który był bezbłędny w obu nawrotach i zainkasował 325 USD pierwszej nagrody. Drugie miejsce zajął Belg Niels Bruynseels na klaczy NASA, a na trzecim uplasował się 19-letni Szwajcar Martin Fuchs na Principal 12.
Ani ubiegłoroczny triumfator Amerykanin McLain Ward, ani nikt inny z czołówki amerykańskich skoczków nie wygrał drugiej edycji konkursu Pfizer Million Grand Prix z pulą nagród w wysokości miliona dolarów. Dokonał tego niemiecki jeździec Andre Thieme na koniu Aragon Rouet (którego jest właścicielem). A żeby było jeszcze bardziej sensacyjnie, w rozgrywce do walki o zwycięstwo i 350 tys. USD pierwszej nagrody stanął oprócz niego… Nowozelandczyk Duncan McFarlane na Mr. Whoopy. Tylko ci dwaj zawodnicy pokonali bezbłędnie bardzo trudny technicznie parkur, który postawił Steve Stephens, przy czym Thieme ledwo zmieścił się w normie czasu. Rozgrywkę rozpoczął McFarlane, ale zaliczył dwie zrzutki i Thieme mógł już bez presji wykonać drugi bezbłędny przejazd.
Francuski jeździec Patrice Delaveau na koniu Orient Express został zwycięzcą dwunawrotowego konkursu Grand Prix podczas pięciogwiazdkowych zawodów CSIO w Gijon (Hiszpania). Z dziesiątki jeźdźców, jacy zakwalifikowali się do drugiego nawrotu, tylko on miał dwa bezbłędne przejazdy i otrzymał 41,5 tys. euro pierwszej nagrody. Drugie miejsce z 1 p.k. za przekroczenie normy czasu w drugim nawrocie zajął Brytyjczyk Bruce Menzies na Sultanie. Puchar Narodów wygrała ekipa Hiszpanii (12 p.k.) przed Wielką Brytanią (15 p.k.) i Szwecją (16 p.k.). Skład zwycięzców: Pilar Lurecia Cordon Muro i Nuage Bleu, Eduardo Alvarez Aznar i Rico Revel, Jesus Garmendia i Lord du Mont Milon oraz Julio Arias Cueva i Murat de Reve. W Gijon rozstrzygnęły się losy awansu do Top League. Szczęśliwcami, którzy w przyszłym roku wystąpią w elicie, zostali Szwajcarzy, którzy wprawdzie zajęli siódme miejsce, ale wystarczyło to do wygrania europejskiej Promotional League.