Wywiad z Michaelem Jungiem, obecnym Mistrzem Świata w WKKW, dla Czytelników miesięcznika „Konie i Rumaki”
Pytania oraz tłumaczenie: Agnieszka Kopka (Horse Sport) dla „Koni i Rumaków”
Foto: Julia Rau
Znamy Cię przede wszystkim jako zawodnika i Mistrza Świata WKKW. Z pewnością wielu Czytelników „Koni i Rumaków” chciałoby dowiedzieć się o Tobie więcej. Powiedz, jaką jesteś osobą, co lubisz, a czego nie lubisz, jak spędzasz wolny czas, jakie są Twoje marzenia…
– Jestem całkiem zwyczajnym człowiekiem (uśmiech). Co lubię? Lubię chodzić do kina, spędzać czas wspólnie z przyjaciółmi i rodziną, surfować, wspinać się… Przynajmniej raz w roku staram się wyjechać z bratem na surfing albo w góry, chociaż niestety nie zawsze jest to możliwe. Największym wyzwaniem ostatnio jest dla mnie znalezienie wystarczająco dużo czasu na te wszystkie rzeczy. Na szczęście moja dziewczyna także jeździ konno, dzięki czemu możemy więcej czasu spędzać razem.
Kto był zawsze Twoim idolem?
– Szczerze mówiąc to mój tata. On zawsze był dla mnie prawdziwą inspiracją i motywował mnie do działania. Zawsze podziwiałem sposób, w jaki zajmuje się różnymi rzeczami, jak pracuje z końmi, imponowało mi jego podejście do koni i metody treningowe. A jeśli mówimy o idolach w WKKW, to chyba William Foxpit.
Jeśli już jesteśmy przy WKKW. Dlaczego wybrałeś tę dyscyplinę? Dlaczego nie skoki albo ujeżdżenie?
– Wszyscy znają mnie jako zawodnika WKKW i kojarzą tylko z tą dyscypliną, czego czasem żałuję, bo jestem zafascynowany również skokami i ujeżdżeniem. Niewiele osób pewnie wie, że startuję również w tych dyscyplinach i mam na swoim koncie już kilka sukcesów. Najbardziej jestem dumny z moich zeszłorocznych osiągnięć podczas Stuttgart German Masters***** właśnie w tych dwóch dyscyplinach. Notatka od redakcji: Stuttgart German Masters jest jedną z najważniejszych międzynarodowych imprez jeździeckich w Niemczech. Ostatnia edycja została żartobliwe nazwana „Festiwalem Michaela Junga”, a w prasie pojawiły się tytuły: „Wszechstronny pokonuje specjalistów” czy „Mistrz bije Mistrza”. Michael wygrał w sumie cztery konkursy, w tym dwa konkursy ujeżdżenia (S** Intermediaire I i freestyle) i konkurs skoków (konkurs szybkości i zręczności, wysokość przeszkód – 1,40 m), wyprzedzając o półtorej sekundy obecnego Mistrza Świata w skokach Philippe Le Jeune i zostawiając daleko w tyle takich zawodników, jak Michael Whitaker, Edwina Alexander czy Marcus Ehning.
Każdy wie, że dobrze jest mieć w życiu pasję. Jaką Ty masz pasję i czy pomaga Ci ona w osiąganiu celów?
– Jak pewnie nietrudno zgadnąć, moją pasją są konie i to właśnie z pracy z nimi czerpię najwięcej motywacji. Szczególnie lubię pracować z młodymi końmi. Wspaniale jest czuć i obserwować, jak się rozwijają!
Czy spodziewałeś się, że tak szybko zostaniesz Mistrzem Świata? Zwykle jeźdźcy walczy o taki tytuł przez wiele lat…
– Każdego dnia razem z moim tatą i zespołem trenujemy od 8 do 12 koni we wszystkich trzech dyscyplinach (ujeżdżeniu, skokach i WKKW) na wszystkich poziomach: od jednej do pięciu gwiazdek. Niezwykle szczegółowy plan treningowy i przemyślane plany startów, zaplanowane na wiele miesięcy (a nawet lat) do przodu, dają mi możliwość bardzo indywidualnej pracy z każdym koniem i pozwalają skupić się nad sukcesywnym rozwijaniem ich możliwości. Praca z tak wieloma końmi jest także doskonałym treningiem dla mnie… Zawsze marzyłem, żeby kiedyś wziąć udział w Mistrzostwach Świata i myślę, że przez ostatnie pięć lat Sam, ja i cały mój zespół pracowaliśmy bardzo ciężko właśnie na ten cel – Mistrzostwo Świata. W Kentucky byliśmy w doskonałej formie i wiedziałem, że wszystko jest możliwe, ale zupełnie nie spodziewałem się, że wygram!
Kto jest dla Ciebie największym wsparciem w karierze sportowej i czy uważasz, że ważne jest, aby mieć takie wsparcie?
– Chciałbym podziękować całej mojej rodzinie, że wspierają mnie całe życie i oczywiście moim sponsorom. Tak, uważam, że to bardzo ważne, aby mieć takie wsparcie. Życzyłbym każdemu, żeby ludzie wspierali go tak jak mnie.
Znamy Cię głównie jako wybitnego zawodnika. W lipcu na organizowanej przez Horse Sport klinice będziemy mieli okazję poznać Cię w innej roli – jako trenera. Czy czujesz się bardziej zawodnikiem, czy może trenerem?
– Uwielbiam jeździć, trenować konie (szczególnie młode), rozwijać ich możliwości i wyjeżdżać na zawody. Ale tak samo lubię uczyć innych i cieszę się, kiedy odnoszą sukcesy. Ciężko mi powiedzieć, co wolę bardziej i w której z tych ról czuję się lepiej… I jedno, i drugie daje mi wiele satysfakcji.
Jakie są Twoje oczekiwania w stosunku do jeźdźców, których będziesz miał okazję trenować w Polsce?
– Nie mam w stosunku do nich jakichś specjalnych oczekiwań… Najważniejsze jest dla mnie to, żeby zarówno jeźdźcy, jak i konie dobrze się czuli z tym, co będziemy robić i żeby to, co im podpowiem, zaprocentowało w przyszłości lub pomogło w rozwiązaniu problemów, z jakimi borykają się w codziennym treningu. Będę się dzielił swoim doświadczeniem i mam nadzieję, że każdy coś z tego wyniesie dla siebie.