Z końcem stycznia br. na wybiegu Wielkiej Krokwi w Zakopanem rozegrane zostały czwarte zawody w polo na śniegu – Zakopane Snow Polo.
Tekst i foto: Robert Urbański
Kiedy będzie polo na śniegu?” – słyszy się w Zakopanem, gdy rozpoczyna się sezon zimowy. Pierwszy raz impreza ta odbyła się w 2007 r. i od tej pory cieszy się dużą popularnością. Na początku nazywała się Polo Snow Masters, od tego roku organizatorzy zmienili nazwę na Zakopane Snow Polo, by bardziej kojarzyła się z Zakopanem.
Zakopane jak St. Moritz
Polo na śniegu od przeszło 20 lat rozgrywane jest w szwajcarskim kurorcie St. Moritz. Na stałe weszło też do harmonogramów imprez pozostałych modnych kurortów, m.in. w Cortina d’Ampezzo i Livigno we Włoszech, Kitzbuehel w Austrii, Bariloche w Argentynie, Aspen w USA, Megeve we Francji. Zwrot „modny kurort” dotyczy również Zakopanego, któremu nie sposób odmówić miana zimowej stolicy Polski i to właśnie dlatego organizatorom wydało się naturalne umieścić imprezę właśnie w tym mieście.
Polo na śniegu – co to takiego?
Jeśli widzieliśmy kiedyś rozgrywki polo na trawie, to sprawa z wyjaśnieniem nie będzie trudna. W polo na śniegu podłoże stanowi odpowiednio ubity… śnieg. Ubity po to, by konie się nie zapadały. Boisko do gry w polo na śniegu ma wymiary ok. 100 m na 50 m. Bramki to dwa „słupki” osadzone w ziemi w odległości ok. 7 m od siebie. W rozgrywce na przeciwko siebie stają dwie drużyny, w każdej – czterech zawodników na koniach (w Zakopanem obsada drużyny to na ten moment trzy osoby). Wśród zawodników znajduje się napastnik, rozgrywający i obrońca. Każdy z zawodników posiada kilka koni, ponieważ na jednym koniu zawodnik może rozegrać maksymalnie dwa czakery (od ang. chukkers), czyli części meczu. Mecz to cztery, pięć, sześć lub osiem czakerów. Czaker trwa siedem minut, po których rozlega się dzwonek, ale gra toczy się dalej, dopóki piłka nie wyjdzie z gry. Gra jest przerywana kolejnym dzwonkiem po 30 sekundach. Między czakerami są przerwy trzyminutowe i pięciominutowe w połowie meczu. Każda z drużyn ma za zadanie strzelić drużynie przeciwnej bramkę, wbijając piłkę kijem o długości ok. 40–53 cali. Piłka do gry jest większa od tej używanej na trawie i kolorowa, by nie można było jej przegapić. Drużyny zmieniają strony po każdej strzelonej bramce. W razie remisu rozgrywany jest dodatkowy czaker, który trwa do pierwszej bramki. Niekiedy dla przyspieszenia strzelenia bramki w dogrywce, bramki są powiększane dwukrotnie. Wygrywa oczywiście drużyna, która strzeliła najwięcej bramek.
Chociaż gra może wydawać się niebezpieczna, to jednak obowiązujące bardzo rygorystyczne zasady sprawiają, że zagrożenie jest minimalne. Nie wolno najechać z naprzeciwka, a spychanie przeciwnika jest możliwe tylko przy jeździe równoległej. Mecz sędziuje jeden sędzia na koniu (umpire) i sędzia prowadzący zawody (referee). Na liniach końcowych są pomocnicy, którzy stwierdzają przejście piłki między słupkami bramki lub na aut końcowy. Kapitanowie drużyn są jedynymi zawodnikami, którzy mogą dyskutować z sędzią.
Oprócz emocji związanych ze strzelaniem bramek, gra ma swój urok. Podziwiać można zwrotność i zwinność koni, ich przyspieszanie i hamowanie wykonywane z wielką gracją. Podziwiać można również zawodniczki, bo polo nie jest grą zarezerwowaną wyłącznie dla panów.
W tegorocznych zawodach wzięły udział trzy drużyny i choć wydawać by się mogło, że to mało, to należy mieć świadomość, że polo zarówno to na śniegu, jak i na trawie dopiero raczkuje w naszym kraju. A ja, jako jego sympatyk, życzę mu jak najlepiej.