Michał Borkowski w swoim debiutanckim sezonie zrobił to, czego przez blisko 30 lat trenerskiej kariery nie udało się jego ojcu Stanisławowi – wygrał na Partynicach Derby Półkrwi. Przygotowana przez niego klacz Fidżi znokautowała rywali, wyrównując rekord toru na dystansie 2400 m.
Tekst: Piotr Pękala Foto: Piotr Filipiuk
Urodzona w Walewicach córka ogiera pełnej krwi Cisonia mogła zostać samodzielną rekordzistką, ale jadąca na niej Natalia Hendzel oglądała się na finiszowej prostej na rywali, a widząc, że są daleko z tyłu, nie zmuszała swojego wierzchowca w końcówce do pełnego wysiłku.
W tym roku do Nagrody Derby Półkrwi wrocławscy trenerzy zgłosili maksymalną liczbę 10 koni. W dniu wyścigu wycofany został jeden i ostatecznie miejsca w boksach 10-konnej maszyny startowej zajęło dziewięć najlepszych trzylatków. Papierowymi faworytami były Fidżi i janowski Arawak ze stajni trenera Wiesława Kryszyłowicza. Klacz pozostawała niepokonana w swoich trzech wcześniejszych startach (wygrała m.in. Oaks), ogier pięciokrotnie jako pierwszy mijał celownik i tylko raz, w debiucie, zajął trzecie miejsce. Kiedy jednak oglądało się uczestników derbowej rozgrywki podczas prezentacji w padoku przed gonitwą, trudno było oprzeć się wrażeniu, że faworytką jest tylko Fidżi – walewicka klacz najbardziej z całej dziewiątki rumaków przypominała sylwetką konia wyścigowego.
Michał Borkowski zapisał do Derby, oprócz zwyciężczyni Oaks, jeszcze dwa ogiery: Hurona i Harrisona, oba również z walewickiej hodowli. I właśnie Huron (B. Żechowski) podyktował mocne tempo, odskakując od reszty rywali, którym przewodził Arawak (M. Kryszyłowicz). Fidżi galopowała w środku mocno zgrupowanej stawki, którą zamykał jedyny siwek w tym gronie – kolejny reprezentant walewickiej stadniny Dekalog (P. Gluza).
Do wyjścia na finiszową prostą niewiele się zmieniało w kolejności galopujących koni. Ale zaraz po wyjściu z ostatniego zakrętu Natalia Hendzel sprytnym manewrem przy wewnętrznej barierze wyprowadziła Fidżi na czoło i w błyskawicznym tempie zaczęła oddalać się od reszty stawki. W połowie prostej obejrzała się i pewnie musiała się bardzo zdziwić, zobaczywszy, że rywale są daleko z tyłu. Kiedy Fidżi mijała celownik, za nią na dobre trwała walka o drugie miejsce, z której ostatecznie zwycięsko wyszedł Harrison (M. Březina). Tuż za nim dość niespodziewanie finiszowała Nemezis (K. Sławińska), przed Espino (B. Zawadzka) i Arawakiem.
Michał Borkowski godnie zastąpił w tym sezonie w roli trenera swojego ojca Stanisława, u którego wcześniej pobierał nauki. Sezon rozpoczął od mocnego uderzenia, wygrywając pierwszego dnia wyścigowego na Partynicach cztery gonitwy. Potem było jeszcze lepiej – zwycięstwo w Oaks i dwa czołowe miejsca w Derby. Wszystko wskazuje na to, że przypadnie mu również tytuł czempiona trenerów.
13 zaprzęgów
Podczas derbowego dnia rozegrano jeszcze kilka innych ciekawych gonitw. Aż 13 kłusaczych zaprzęgów stanęło na starcie gonitwy o Nagrodę Kora Plaisir. Od razu ostro do przodu ruszyła Stockholm D’Oyse powożona przez swojego trenera i właściciela Sylwestra Bagińskiego. Tuż za nią kłusowały Obses Oaks (D. Bińkowska), Qualida Pat (M. Ostrowska) i w zwartej grupie większa część stawki. Tylko kilka zaprzęgów nie wytrzymywało narzuconego tempa, w tym pechowa Lucky Star, która wylosowała 13. numer startowy, ruszała z ostatniego rzędu i już na samym początku straciła kontakt z rywalami.
Na finiszowej prostej między trzema prowadzącymi dotąd zaprzęgami rozgorzała walka o zwycięstwo, a powożący głośnymi okrzykami zachęcali swoje rumaki do szybszego kłusa. Biegnąca przy wewnętrznej barierze Stockholm D’Oyse nie zamierzała się poddawać ostro atakującym rywalkom i obroniła pierwsze miejsce na celowniku. Tuż za nią linię mety minęła Qualida Pat, której udało się wyprzedzić Obsess Oaks. Do walki próbowała jeszcze włączyć się Moon de Boisaubert (T. Saliwonczyk), ale za późno rozpoczęła finisz. Piąte miejsce (ostatnie płatne) zajęła Quana De Bourgogne (H. Miksza).
Najlepsze na Partynicach trzyletnie konie czystej krwi arabskiej spotkały się w dwóch gonitwach. W pierwszej – o Nagrodę Prezesa Banku BGŻ – poprowadził Peraton (R. Ganczew-Panczew), ale na finiszowej prostej do głosu doszli faworyci – Haftka i Makbars. Na celowniku lepsza okazała się wyhodowana w Białce klacz, której dosiadała Beata Zawadzka, bijąc ogiera (A. Mazurkiewicz) o jedną i ćwierć długości. Trenerem zwyciężczyni jest Wiesław Kryszyłowicz.
Drugą arabską gonitwę, równie licznie obsadzoną (dziewięć koni), co pierwsza, także między sobą rozegrały dwa rumaki, dla których pozostałe były tylko tłem. Na celowniku Pengalia pod Andrzejem Mazurkiewiczem okazała się lepsza od Eklisa (P. Gluza) o długość. Zwycięską klacz trenuje Tadeusz Dębowski.
Trzyletnie konie półkrwi, oprócz Derby, spotkały się również w dwóch gonitwach „skakanych” – przeszkodowej i płotowej. W walce na przeszkodach, o Nagrodę Prezesa WPBP 2 WROBIS, bezkonkurencyjny w sześciokonnej stawce był Grand Supreme, na którym jechał Bogdan Żechowski. Podopieczny trenera Michała Borkowskiego wygrał dowolnie z przewagą prawie czterech długości nad finiszującym jako drugi Beethovenem (A. Dyszkielewicz). Wyścigu nie ukończył tylko jeden jego uczestnik – klacz Lili Marlene, z której spadł jeździec.
Płoty – o Nagrodę Prezesa Totolotka – miały dość nieoczekiwany przebieg: do celownika dobiegły tylko cztery konie z siedmiu, jakie zostały zgłoszone. Zaczęło się jeszcze przed startem – zwolniony z obowiązku udziału w gonitwie został Bastion. Obsługa stajni źle go osiodłała i została wezwana w trybie pilnym na miejsce startu, ale nie zdążyła tam dotrzeć na czas. Kiedy już konie ruszyły, ochotę do galopowania i skakania straciła Bella-Brawa, która najpierw zaczęła odstawać od reszty stawki, a na drugim płocie postanowiła pozbyć się swojego jeźdźca, który niewiele się namyślając, wyskoczył z siodła.
Dalej pobiegło pięć rumaków, ale na pierwszym zakręcie jeźdźca pozbył się prowadzący Pardon, który odmówił skoku. Z pozostałej czwórki, która dobiegła do celownika, najszybciej finiszował San Vito II pod Pawłem Gogolewskim, który obronił pierwsze miejsce przed zaciekle atakującym Hardym (M. Březina).