Tekst i foto: Marta Ciesielska
Jest takie magiczne miejsce w Karkonoszach u podnóży Śnieżki, o którym na pewno słyszał każdy, kto lubi siedzieć w westernowym siodle. Miejsce, gdzie czas się zatrzymał, a Dziki Zachód pozostaje wiecznie żywy. Tutaj rewolwerowcy pojedynkują się w samo południe, nieustraszony szeryf broni miasta przed bandą Morgana, urocze panienki w saloonie serwują drinki, a pokazy jazdy konnej w stylu western przyciągają tłumy – to Western City w Ściegnach koło Karpacza.
Od 12 lat w każdy pierwszy weekend sierpnia to kowbojskie miasteczko skupia wszystkich, dla których życiową myślą przewodnią jest stare przysłowie: „Największe szczęście w świecie – na końskim leżeć grzbiecie”. Również w tym roku (3-7 sierpnia) do Western City przybyli zawodnicy z Czech, Słowacji, Niemiec, Austrii, Węgier i oczywiście z całej Polski. Może nie dokładnie po to, by leżeć na końskim grzbiecie, ale by – siedząc pewnie w westernowym siodle – zmierzyć się w walce o tytuły mistrzowskie (w ramach Międzynarodowych Mistrzostw Polski) czy też zakwalifikować się do dalszej walki (Zawody Klasyfikacyjne do Mistrzostw Polski).
Mimo że trenowane są tutaj konie i oczywiście jeźdźcy do różnych dyscyplin, Western City kojarzone jest głównie z cuttingiem, dzięki pasji jego właściciela Jerzego Pokoja – nie tylko doskonałego jeźdźca i zawodnika, ale również cuttingowego trenera. O medal mistrza Polski w tej dyscyplinie zawalczyła w tym roku czołówka europejskich cuttingowców, którzy mogli pod okiem surowego sędziego z Texasu Toma Neela równocześnie zdobywać punkty NCHA (National Cutting Horse Association) oraz ERCHA (European Reined Cow Horse Association). Naprawdę było na co popatrzeć.
– To niewiarygodne! Nie miałem pojęcia, że koń może być tak wygimnastykowany! – powiedział jeden z kibiców, który po raz pierwszy oglądał zawody. A publiczność była jak zawsze liczna, mimo deszczowej pogody, która podobno była winą Apaczów pijących zbyt wiele wody ognistej i mylących kroki tańców słońca i deszczu.
Zawody rozpoczęły się już w środę, kiedy swoje umiejętności prezentowały dzieci. W Trailu najlepsza okazała się Ola Galant, w Western Horsemanship – Paula Siekańska, w Reiningu – Patrycja Jurasz, a w Western Pleasure – Ania Stachura.
Poziom umiejętności dzieciaków był naprawdę wysoki, widownia z przyjemnością oklaskiwała przyszłych mistrzów Polski.
W czwartek wystartowali już nieco starsi zawodnicy, którzy również nie zawiedli licznej widowni. I tak w Trail Junior z wynikiem 136,5 pkt po złoto sięgnęła Olga Pawłowicz na 6-letnim kucu Napoleonka. Ten duet zwyciężył również Western Horsemanship Junior, uzyskując 33 pkt. W Trail Senior Amator najlepiej pokonywała bramki, mostki i drągi Marta Samiczek na Lotosie (128,5 pkt).
Kolejną dyscypliną był Western Pleasure Junior, gdzie triumfowała Sabina Widera na Batmanie, a wśród seniorów amatorów najlepsza okazała się Paulina Leśniak, dosiadająca pięknego AQH Broady Chic.
Najszybszą juniorką w szybkościówkach okazała się Wanessa Lis, uzyskując w beczkach 15,24 s, a w tyczkach 28,73 s. Po piętach deptała jej Aneta Markisz, która przegrała z nią w Pole Bending o 0,01 s!
Ostatnią konkurencją tego dnia był Reining – wśród juniorów najlepszy wynik uzyskała Julita Dorociak na BG Honey Hollywood, natomiast wśród seniorów amatorów Anna Łagodzińska pokonała konkurencję wynikiem 136,5 na Primo Golden Big Mick.
Mimo usilnych starań indiańskiego wodza Joe Dwie Sowy w piątek nad Western City pojawiły się deszczowe chmury. Nie przeszkadzało to jednak kibicującej gorąco publiczności, której krzyki wypełniały halę ujeżdżeniową, gdzie odbywały się konkurencje.
Bezkonkurencyjna w Trail Senior Open okazała się Klaudia Sójka na 14-letnim wałachu Neriel. Klaudia rozsmakowała się w zwycięstwie i wygrała również Western Horsemanship Open z wynikiem 32,5 pkt. W Superhorse Open (136 pkt) oraz Western Riding Open (125,5 pkt) również kobieta sięgnęła po najwyższe miejsce – Urszula Tabak zabrała do domu dwa puchary. Western Pleasure Senior Open wygrała Dorota Kuska.
Reining Senior rozgrzał publiczność do białości. Po zażartej walce zwyciężył w pięknym stylu Robert Nejdora na Golden Ceeblair Jac, otrzymując 137,5 pkt, a zaraz za nim na drugim miejscu uplasował się Tomasz Turkowski na Honky Tonk Player z wynikiem 136 pkt.
Słońce wyjrzało zza chmur i wyprowadzono imprezę na otwartą arenę. Po wyczerpujących „Adrenalinach” w tym roku mniej niż zwykle zawodników walczyło o złoto w szybkościówkach. Zabrakło obrończyni zeszłorocznego tytułu mistrzowskiego Iwony Loch, która nie mogła wystartować z powodu kontuzji konia. Zarówno w beczkach, jak i tyczkach najlepsza okazała się fantastyczna Ola Szubart na koniu Hexan, pokonując w Barrel Race Open z czasem 16,76 s Czeszkę Petrę Cechową na Off All Time Bar.
Pełen emocji dzień zakończył Reining młodych koni, w którym zatriumfował Martin Haug Philipp na koniu Mecoms Way, przed Robertem Nejdorą na Skeeps Slayer RR oraz Tomasem Bartą na Smartin Sunshine.
W sobotę mieliśmy okazję oglądać naprawdę dużo dobrego cuttingu. Po zwycięstwo C & S NCHA CUTTING Open sięgnął Słowak Martin Kucirek na koniu Peptos Bar, uzyskując wspaniały wynik 76 pkt. Drugie miejsce z wynikiem 71 pkt przypadło doskonale tańczącemu z cielakami High Jack Hickory, którego dosiadał Jerzy Pokój.
Wysoki poziom zawodów został utrzymany także w C & S NCHA CUTTING Non Pro, który wygrała Diana Jisova (75 pkt) na koniu Meradas Talkin Money. Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy Dual Scott Jarosława Bilskiego pośliznął się w pogoni za cielakiem i przewrócił wraz z jeźdźcem. Wyglądało groźnie, ale na szczęście ani Jarkowi, ani koniowi nic się nie stało.
W kolejnej konkurencji cuttingowej: C & S NCHA CUTTING Limited 10 000 bezkonkurencyjny okazał się Jan Handl na SR Instant Playgirl z wynikiem 73 pkt, drugi (70 pkt) był na Boogie Boon Karel Spacil, doskonały czeski cuttingowy trener, prowadzący swoją „klinikę” przynajmniej raz w roku w Western City. Jerzy Pokój był trzeci z wynikiem 69 pkt.
C & S NCHA CUTTING Limited 2000 wygrała w pięknym stylu Małgorzata Pokój, uzyskując 70 pkt po fantastycznym występie na High Jack Hickory.
W europejskiej lidze ERCHA Open Bridle bezkonkurencyjny był Niemiec Martin Schemuth, zdobywając pierwsze (na klaczy I Like Yellow Roses 141 pkt) i drugie (na ogierze Shiners Red Pepper 140,5 pkt) miejsce. Ten sam sukces powtórzył on w WORKING COW HORSE, zdobywając również dwa pierwsze miejsca. Polak Zygmunt Szabłowski był trzeci z wynikiem 138 pkt na 5-letniej klaczy Depeps Cowboy Melody.
Również Niemcy zatriumfowali w ERCHA Prefutury – najlepszy był Jorg Pasternak na Dirty Harry JP, który zwyciężył w „generalce” z wynikiem 216,5 pkt (pkt HW: 73, pkt R+C: 143,5) przed swoim rodakiem Martinem Haug Philipsem, który zajął dwa kolejne miejsca: drugie na Colorado Melcoms Way Wojciecha Hajduka oraz trzecie na swoim Thurn That Thing.
W niedzielę arena cuttingowa należała do Martina Kucirka, który wygrał z wynikiem 74 pkt CUTTING MMP oraz C & S NCHA Jackpot Open. Tę męską dominację przełamała Natalie Popova, zwyciężając C & S NCHA Non Pro na Ima Hocuspokus Girl z wynikiem 67 pkt.
W ERCHA Non Pro Bridle po raz kolejny pokazał klasę Martin Schemuth, zdobywając dwa pierwsze miejsca. ERCHA Novice Riders wygrał natomiast Zbigniew Kempisty z Bobrowego Rancza.
Kiedy pierwszy zawodnik w konkurencji Calf Roping – Antonin Frinta złapał cielaka na lasso w czasie 7,10 s, wszyscy byli przekonani, że nikt go nie pobije. Widownia oszalała, gdy Jacek Lemański sięgnął po złoto, przebijając ten wynik niewiarygodnym wynikiem 4,50 s. Broniący zeszłorocznego tytułu mistrza Polski w tej kategorii Mateusz Pokój dwukrotnie złapał cielaka za jeden róg, więc oba rzuty nie zostały zaliczone, choć czas miał doskonały…
Niemałym zaskoczeniem było zwycięstwo Aleksandry Kucharskiej w Cattle Penningu, która poradziła sobie z cielakiem w czasie 20,07 s przed Jackiem Lemańskim (26,47 s) oraz Erwinem Pauli (36,39 s).
Podczas Team Penningu emocje sięgnęły zenitu, tak zażarta była walka o złoto pomiędzy piętnastoma drużynami! Tytuł mistrzowski obroniła drużyna reprezentująca Western City w składzie: Jerzy Pokój, Jerzy Sawka i Jarosław Charłampowicz, którzy wyselekcjonowali trzy krowy i zagonili je do zagrody w czasie 1,19 min.
Wręczono medale i puchary, miasteczko długo jeszcze rozbrzmiewało podnieconym gwarem zachwyconego tłumu. Western City otworzyło bramy, by pożegnać zawodników, którzy zaczęli kolejno wyruszać ku zachodzącemu słońcu, by porozjeżdżać się na swoje rancza, trenować i za rok powrócić po zwycięstwo…