W tym roku FEI po raz kolejny zaufała Centrum Hipiki Jaszkowo i powierzyła Antoniemu Chłapowskiemu organizację Mistrzostw Europy Pony. Po siedmiu latach przerwy, w ostatni tydzień lipca nadwarciańskim ośrodkiem zawładnęły ponad dwie setki kucyków. Nam udało się wystawić reprezentacje w ujeżdżeniu i WKKW. Na parkurze polscy zawodnicy wystartowali z powodzeniem tylko w CSIP.
Tekst: Małgorzata Odyniec
Foto: Piotr Filipiuk, Małgorzata Odyniec
Impreza zaczęła się niefortunnie od kilkudniowych opóźnień. Padające przed zawodami deszcze zablokowały skutecznie prace nad budową czworoboków. Później okazało się, że emocjonujące rozgrywki Horseball również trzeba przełożyć, ale tu wina leżała po stronie Francuzów, którzy nie dojechali na czas. Skoczkowie z kolei podnieśli larum, że parkur nie jest na poziomie imprezy mistrzowskiej. Co nie do końca było zgodne z prawdą, bo podłoże w Jaszkowie należy do tych najnowocześniejszych – kwarcowy piasek i fizelina. Aby uciszyć malkontentów, organizator pożyczył kilka różnorodnych przeszkód od Szymona Taranta, były więc drągi, deski i murki.
Mistrzostwa rozpoczęły się oficjalnie 26 lipca od uroczystej parady uczestników. Każda ekipa wkraczała na hipodrom w takt swego hymnu narodowego, witana wielkim aplauzem towarzyszących im kibiców. Nasza ekipa prezentowała się fantastycznie, miała przemyślane stroje, nie tylko twarzowe, ale i praktyczne. Miejmy nadzieję, że starsze kategorie wiekowe wezmą z nich przykład. Szkoda tylko, że większa część publiczności nie wiedziała, jak należy się zachować podczas słuchania hymnów. Ceremonię zakończyła degustacja olbrzymiego tortu, równie smacznego, co okazałego.
Jak już pisałam wyżej, ekipy ujeżdżeniowców były zaskoczone brakiem podłoża na głównym czworoboku. Ale gdy już je dowieziono, nie budziło zastrzeżeń. Konkurs drużynowy, który miał być rozgrywany w dwa dni, przesunięto w całości na czwartek. Widzom i zawodnikom brakowało wyników podawanych na bieżąco. Było to spowodowane tym, że w „budkach” sędziowskich zabrakło miejsca na laptopy i wyniki z czworoboku podawano dopiero po kolejnym przejeździe. Nie było też tablicy świetlnej. – Nie mogę narzekać na swoją ekipę współpracowników. Organizacja każdego dnia stawała się coraz lepsza. Niestety, organizator zbyt późno rozpoczął przygotowania, dlatego musieliśmy odwołać środowe konkursy. Czworobok nie był gotowy. Jedna przyczyna jest mi znana, to padające ulewne deszcze w zeszłym tygodniu. Poza tym uważam Antoniego, organizatora, za osobę bardzo zmotywowaną do działania i niezwykle pracowitą. Od soboty włożył wiele wysiłku, żeby uratować te mistrzostwa. Ale jak już mówiłem, zaczął odrobinę za późno. Na przyszłość dobrze byłoby przyjechać tu wcześniej na rekonesans. Delegaci techniczni wszystkich dyscyplin powinni się spotkać i wszystko posprawdzać, ustalić i udzielić organizatorowi wytycznych – powiedział delegat techniczny Freddy Leyman z Belgii. Walka o medale drużynowe zakończyła się małym skandalem. Po zliczeniu wyników okazało się, że na trzecim miejscu podium są dwie drużyny ex aequo – Dania i Wielka Brytania. Zamiast opóźnić ceremonię dekoracji o kilkanaście minut, delegat techniczny podjął decyzję, że zaryzykuje. Ekipa komputerowa sprawdziła jednak wyniki i tuż po zakończeniu dekoracji okazało się, że Dunki wyprzedziły Brytyjki o 0,111%. – Jeżeli chodzi o ten incydent z czwartku, to były cztery osoby wprowadzające wyniki do komputera i sprawdzające je. Błądzić jest jednak rzeczą ludzką, szkoda tylko, że ten błąd dotyczył brązowego medalu. Nie należy winić obsługi komputerowej, oni są naprawdę bardzo dobrzy w tym, co robią. Zorganizowałem później spotkanie z szefami i trenerami tych dwóch ekip. I oceniam je pozytywnie. Później spotkałem się tylko z brytyjskim szefem ekipy i tymi dzieciakami, przeprosiłem ich za zamieszanie. Zaproponowałem Antoniemu, z czym od razu się zgodził, aby dać im specjalną nagrodę fair play – powiedział później Belg. Zawodnicy prezentowali bardzo wysoki poziom. Pierwszego dnia aż 10 par osiągnęło wynik powyżej 70%, a tylko 6 z 42 startujących zawodników otrzymało noty poniżej 60%. Większość kucyków obdarzona była fenomenalnym ruchem, co jeżdżące na nich dzieci umiały doskonale wyeksponować. Po złoto sięgnęły Niemki – wynik najlepszej w drużynie Grette Linnemann na Cinderelli M WE to 77,972%, a po srebro – Holenderki. Polska ekipa w składzie Dominika Maksymowska, Joanna Tragarz i Natalia Wojtaszek zajęła 9. miejsce z wynikiem 185,805%. Niestety, żadna z Polek nie zakwalifikowała się do finału rywalizacji indywidualnej. Dominika na Cassandrze zajęła 33. miejsce z wynikiem 64,333%. W sobotę 25 par walczyło o medale indywidualne i kwalifikację do programu dowolnego. Od kilku lat w ujeżdżeniu są przyznawane dwa komplety medali indywidualnych, jeden w programie „obowiązkowym” i drugi w najbardziej widowiskowych programach dowolnych do muzyki. Mistrzynią Europy została Niemka Linnemann, która tym razem pokazała minimalnie gorszy program – 76,921%. Na drugim miejscu podium stanęła jej rodaczka Lena Charlotte Walterscheld na Equestricons Lord Champ (75,842), a na trzecim Holenderka Dana Van Lierop na Equestricons Day Of Diva (75,474). W konkursie pocieszenia najlepsza z Polek – Dominika Maksymowska zajęła 9. miejsce z wynikiem 65,474%. Do niedzielnego Küru kwalifikowało się 15 par z sobotniego finału. I tu walka była zacięta, tylko dwie pary minimalnie „zeszły” poniżej 70%. Tym razem Linnemann i Cinderella musiały się zadowolić najgorszym dla sportowca miejscem tuż za podium. Wygrała zdecydowanie Dana Van Lierop, która za swój program dowolny otrzymała aż 80,750%. Kolejne medale odebrały Niemki Lena Charlotte Walterscheld (78,750) i Jessica Krieg na Danilo (78,550). W piątek jaszkowskim czworobokiem zawładnęli WKKWiści. Tu udało nam się wystawić pełną drużynę. Próbę ujeżdżenia wygrała bezkonkurencyjnie reprezentująca Francję Luce Bentejac na Mon Nantano De Florys. Zawodniczka ta otrzymała 32,7 punktów karnych. U przewodniczącej komisji sędziowskiej Sue Steward przekroczyła granicę 80%. Koń na czworoboku zademonstrował świetne kłusy, przez większość programu szedł w niemal idealnej równowadze. Zawodniczka musi popracować jeszcze nad sobą w galopie, bo w wydłużeniach jeździ zbyt agresywnie i koń spieszy. Za ostatnie stanie otrzymała tak rzadko stawianą przez sędziów 10. Drugie miejsce zajęła startująca indywidualnie Rebecca- Juana Gerken na Chagall z Niemiec z równie dobrym wynikiem 40,8 pkt. Na trzecim miejscu uplasowała się Włoszka Carolina Carnevali na Fine And Smart Vd Langenheuvel (43,5). Najlepsza polska amazonka – Aleksandra Grzybkowska na Faworku zajmowała po pierwszym dniu 15. pozycję z wynikiem 51,5 pkt. Zaprezentowała przyzwoity program, ale w chodach wyciągniętych Faworek zamiast wydłużać wykrok, przyspieszał i tracił równowagę. Pozostałe zawodniczki z ekipy Maria Januszewska (Wróżbita II), Sara Śnioch (Tamburynek), Katarzyna Piasecka (Aniluan Sweet Jessie) i startująca indywidualnie Zuzanna Burkert na Malwie zajmowały bardziej odległe miejsca. Drużynowo uplasowały się na ostatnim miejscu. Z nadzieją jednak czekaliśmy na sobotni kros. Próbę terenową zaprojektował Per Magnusson, a Wojciech Mickunas wraz z „pożyczoną” z Białego Boru ekipą budujących przeszkody postarali się, aby były one solidnie zbudowane i harmonijnie wkomponowane w przepiękne nadwarciańskie łąki i starodrzew dębowy. Dużo materiału zapewniły panoszące się tam bobry, za co podziękowano im, budując przeszkodę w kształcie tego gryzonia. Z Polek pierwsza na trasę wyruszyła Kasia Piasecka, bez problemów przejechała ponad połowę krosu, ale niestety Anilanka nie chciała skoczyć pierwszego członu kombinacji 14 – trakena. Nadal jednak została nam drużyna, bo te 1000 punktów Kasi nie liczyło się do wyniku. Nadzieję na przyzwoity wynik grzebały kolejne amazonki. Tamburynek Sary Śnioch zbyt wcześnie zebrał się do skoku i przewrócił się na paśniku z sianem (11). Marysia Januszewska na Wróżbicie zaliczyła po jednym wyłamaniu na każdej kombinacji – wąskie fronty na górce (5b), kopalnia soli w Wieliczce (8a – zeskok z bankietu) i ostatnie eliminujące na trakenie. Czarę goryczy przepełniła Zuzia Burkert, której udało się dojechać tylko do 10 – drugi korner. Po drodze zaliczyła wyłamania na 4 – łódka na plaży i 5b. Honor ekipy uratowała Ola Grzybkowska, ale jedno wyłamanie na pierwszym kornerze powiększyło jej wynik o 36 punktów karnych. Próby krosu nie ukończyły 4 inne pary, ale po ujeżdżeniu zajmowały one dalekie pozycje. Tylko 29 par ukończyło kros bez błędów na przeszkodach, a prawie wszystkie z nich dotarły do mety w normie czasu. Woli walki i obszerności galopu tym małym dzielnym konikom pozazdrościć mógłby niejeden duży koń. Dwa wyłamania zepchnęły z 3. miejsca Carolinę Carnevali. Jej miejsce zajęła Brytyjka Grace Walker na Noble Springbok. Dwa pierwsze miejsca nie uległy zmianie, a następnego dnia o drużynowe medale miały walczyć Wielka Brytania, Francja i Irlandia.
Niedzielny poranek przyniósł olbrzymie rozczarowanie ekipie brytyjskiej. Noble Springbok nie przeszedł przeglądu, więc po ponownym przeliczeniu punktów Wielka Brytania z Francją zamieniły się miejscami. Słusznie przegląd nazywany jest IV próbą WKKW. Tylko 15 par pokonało parkur wysokości do 110 cm bez zrzutek, w tym Ola Grzybkowska, zajmując ostatecznie 30. miejsce. Tym większa była gorycz, że gdyby nie to feralne wyłamanie, zawodniczka z KJ Dominanta Kicin kończąca karierę w kategorii kuców, uwieńczyłaby ją brązowym medalem mistrzostw Europy. Faworkowi pozostaje życzyć tego pod nowym jeźdźcem, a Oli sukcesów w gronie juniorów. Walka o medale była zacięta. Drągi padały gęsto. Pretendujące do medalowych miejsc Rebecca-Juana Gerken na Chagall i Sophie Beaty na Done and Dusted VI z Wielkiej Brytanii straciły odpowiednio cztery i dwie przeszkody i pożegnały się z miejscem na podium. Liderka mimo dwóch zrzutek odebrała zasłużone złoto. Srebro wywalczył bezbłędną jazdą, szósty po dwóch dniach, Brytyjczyk Sam Ecroyd na Three Wells Breeze, a brąz Irlandka Jodie O’Keeffe na Castleview Rakish Milly, która również miała czysty przejazd i na podium wskoczyła aż z 11. pozycji. Drużynowymi mistrzami Europy zostały Francuzki przed Irlandczykami i Brytyjczykami.
W dyscyplinie skoków drużynowo wygrali Brytyjczycy (złoty i brązowy medal indywidualnie) przed Irlandczykami (srebrny medal) i Holendrami. Polacy tu nie startowali, ale polskie konie owszem. Na brąz dla Holandii pracowała wyhodowana w SK Prudnik Ensilla, córka nieodżałowanego Lurona i małopolskiej Endory. W ekipie szwajcarskiej mogliśmy oglądać Calinkę III (Sambesi – Cascaya po Windsor N). W konkursach CSIP dzielnie spisywał się Adam Grzegorzewski, junior młodszy trenowany przez Andrzeja Głoskowskiego. Przez całe zawody plasował się w pierwszej piątce, aby ostatniego dnia wygrać na Nightfever 2 konkurs 125 cm.
Oprócz tradycyjnych dyscyplin jeździeckich o medale walczyły też cztery drużyny horseballa. Ta swoista koszykówka na koniach przyciągała wieczorami rzesze kibiców. Mecze były niezwykle emocjonujące. Podziw budziła nie tylko zręczność jeźdźców, którzy w walce o piłkę pokazywali sztuki z zakresu dżygitówki, ale i stoicki spokój kucyków i ich wyszkolenie na najwyższym poziomie. Konie te wykonywały zwroty i zatrzymania z pełnego galopu, kierowane prawie wyłączne dosiadem zawodników, którzy mieli ręce zajęte piłką. Mimo wpadania na siebie i potrącania, żaden z wierzchowców nawet nie stulił uszu, o kopaniu czy gryzieniu rywali nie wspominając. Przed każdym meczem miał miejsce przegląd koni i wszystkie przechodziły go bez problemów, a walka o punkty w czasie meczów była naprawdę agresywna.
Antoniemu Chłapowskiemu i jego ekipie należy mimo wszystko złożyć wyrazy wdzięczności za podjęcie się tak trudnego zadania. Dobrze przygotowane zaplecze socjalne było w stanie ugościć i wykarmić rzesze zawodników i osób im towarzyszących. Oprócz centralnego biura zawodów każda dyscyplina miała swoje biuro, co znacznie usprawniało pracę. Ośrodek w Jaszkowie położony jest nad Wartą. Goście z uprzemysłowionej Europy mieli okazję podziwiać piękno polskiej przyrody. Oprócz charakterystycznych śladów bobrzej pracy, uważni widzowie mogli podpatrywać życie rodziny dudków. Te bajkowe ptaszki zamieszkiwały dziuplę w starym dębie rosnącym na środku parkuru i mimo zgiełku odważnie karmiły swego potomka.