Tekst: Paweł Gocłowski Foto: Piotr Filipiuk
Pierwsze pozagrupowe potyczki dwulatków o szarfy Dorpata (1200 m) i Skarba (1300 m) nie były ani licznie obsadzone (5 uczestników), ani specjalnie emocjonujące i zgodnie z oczekiwaniami padły łupem koni importowanych. W pierwszej z nich miano niepokonanego utrzymał PAKER (po Kodiac), którego do bardzo łatwej wygranej poprowadził dżokej Anton Turgaev. Niewielkiego wzrostu, ale solidnej budowy ogier zwyciężył o 5 długości w czasie 1’14.7” (14.6 – 29.7 – 30.4) po torze elastycznym (3.5). Trzy tygodnie później najlepszy okazał się inny mały atleta – HARD WORK (po Refuse To Bend), który w trzecim starcie zachował 1 ¼ długości przewagi nad najlepszym z rywali i wysyłany przez dżokeja Martina Srneca, na lekko elastycznej bieżni (3.2) osiągnął czas 1’20.0” (19.5 – 28.5 – 32.0).
Szczęśliwie sześć tegorocznych premii dla właścicieli koni kupionych w Anglii i Irlandii, które wygrają gonitwę typu „maiden”, zostało już rozdanych, więc teraz dwuletnie konie polskiej hodowli będą mogły zacząć odważniej startować. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że później dojrzewająca i nie tak szybka krajowa młodzież zwyczajnie czeka, aż ich importowani rówieśnicy nieco się „wyszumią” w wyścigowej pogoni za pieniądzem. A wspomniany bonus finansowy, o czym pewnie nie wszyscy wiedzą, tworzą środki wpłacane do wspólnej puli przez sprzedających i organizatorów licytacji, ale przede wszystkim przez nabywców koni (!). I tak z 10 sfinalizowanych transakcji powstaje jeden bonus. Klienci z Polski zakupili przed rokiem niespełna 30 roczniaków i zamiast trzech „dostali” sześć premii – mniejszych o połowę. Pomysł wyspiarzy, genialny zresztą w swej prostocie, okazał się bardzo dla nich pomocny, znacząco i ożywczo wpływając na tamtejszy rynek aukcyjny w trudnych czasach kryzysu, jaki bez wątpienia dotknął kolebkę rasy. Szkoda, że polscy hodowcy (nie mylić z właścicielami) nawet nie próbują czerpać ze sprawdzonych wzorów i nie szukają sposobów na promocję oraz sprzedaż swoich koni.
A przykładów, że mają się czym pochwalić, naprawdę nie brakuje. Moszniański IRYKLON (Nowogródek – Imma po Beaconsfield) sezon 2011 ma znakomity. Trenowany w Czechach 5-latek zaczął go w Mediolanie od wygranej w milerskim Premio Sirmione, by w kolejnych startach, już na poziomie Pattern zająć miejsca: drugie w Premio Bereguardo C. Naz LR 1600 m (z pulą nagród 50 600 €) i pierwsze w Premio del Giubileo LR 1800 m (50 400 €). Do zarobionych w ten sposób w Italii 50 320 € dołożył kolejny sukces i 125 000 Kč, sięgając w sierpniu po KMET Cup Mile w Pradze. Tegoroczna edycja Pucharu Hodowców Środkowej Europy była potwierdzeniem dominującej roli Polski na hodowlanej mapie naszej części Starego Kontynentu. W KMET Cup Classic (2400 m) równych sobie nie miał bowiem kraśnieński TARO (Jape – Tangara po Canadian Winter), a jako trzeci minął celownik OMNIBUS (Da Xian – Ombretta po Dakota) hod. SK Jaroszówka. W pokonanym polu polskie konie zostawiły te urodzone w Anglii, Francji, Irlandii i Niemczech, a wśród 25 uczestników trzech pucharowych rozgrywek, oprócz wspaniałego „biało-czerwonego” tercetu, znalazły się jeszcze tylko dwa konie urodzone w naszym regionie.
Zwykło się mówić, że jedynie w rywalizacji płotowej i przeszkodowej mamy szansę na międzynarodowe sukcesy. Bezprecedensowe dokonania moszniańskich asów Galileo (zwycięstwo podczas prestiżowego mityngu w Cheltenham w Royal Sun & Alliance Novices’ Hurdle Grupa 1) i Tiumena (triumfował w dwóch ostatnich edycjach słynnej Wielkiej Pardubickiej) oraz postawa widzowskiego Masiniego (wygrane w Grande Steeple Chase di Milano Grupa 1 i Gran Premio di Merano Grupa 1 czy płatne miejsce w Gras Savoye Grand Steeple-chase de Paris Grupa 1 – niespełna 10 długości za zwycięzcą) są mocnym dowodem na słuszność takiej tezy. Byłby jednak w błędzie ten, kto uzdolnienia krajowych folblutów chciałby ograniczyć jedynie do skokowej specjalności. Kolekcja nagród, szarf i pucharów, tytułów czy wyróżnień zdobytych w gonitwach płaskich jest nie mniej imponująca. Przypomnę jedynie wyhodowanego w Golejewku ogiera Tankred, który w 2004 r. został pierwszym (i jeśli się nie mylę, to jak dotąd jedynym!) zdobywcą Potrójnej Korony w historii wyścigów na Słowacji oraz strzegomskiego Age of Jape – dokonał tego samego wyczynu w sezonie 2009, ale w Czechach, a ponadto sięgnął po Derby i St.Leger na Słowacji. Pierwszy z nich po bratysławskich sukcesach ogłoszony został tam Koniem Roku, a drugi zdobył ten tytuł u obu naszych południowych sąsiadów.
W służewieckiej rywalizacji z importami polskie konie oddają pole przede wszystkim w szeroko pojętych sprintach i w gonitwach dla najmłodszej kategorii wiekowej. Jednak wraz z upływem czasu i wydłużaniem się dystansu bez kłopotu odzyskują stracony wcześniej teren i to one są zwykle górą w najważniejszych i najwyżej dotowanych sprawdzianach, czyli w Derby i Wielkiej Warszawskiej. W tym roku trzylatki rodzimej hodowli wygrały trzy (w tym jeden dubletem łeb w łeb) z czterech dotychczas klasyków, oddając legii cudzoziemskiej tylko Nagrodę Wiosenną. A przecież w minionym sezonie siedem z ośmiu pozagrupowych laurów dla dwulatków trafiło w ręce właścicieli koni urodzonych za granicą.
A skoro o klasycznych pojedynkach mowa, to Nagrodę Liry (Oaks) wygrała siwa HORTENSJA (In Camera – Halszka po Goldneyev) hodowli Jarosława Szmyta, pokonując faworyzowaną, urodzoną w Anglii Electrę Deelites. Na elastycznej nawierzchni (3.9) wysyłana przez Tomaša Lukaška klacz zachowała na celowniku bezpieczne 1 ½ długości przewagi, a sędzia u zegara zmierzył jej czas 2’36.4”.
Konie importowane tegoroczne lato zaliczą do udanych nie tylko za sprawą postawy wspomnianych już dwulatków. Wyhodowany w Irlandii trzyletni EXCITING LIFE (po Titus Livius) bardzo łatwo wygrał Nagrodę Syreny (1400 m w 1’24.1”; tor elastyczny – 3.4), wyprzedzając o 3 i ¾ długości rok starszą Dżazzil oraz pięciokrotnego zwycięzcę tego biegu 10-letniego już Green Maestro, który tym występem żegnał się z publicznością, przechodząc na zasłużoną emeryturę. Syn znakomitego og. Who Knows był jedną z najjaśniejszych torowych gwiazd stajni Damis. W ciągu 9 sezonów wygrał 19 z 47 gonitw, w których brał udział, a jego imię wciąż widnieje na liście rekordzistów stołecznej bieżni – w sezonie 2007 przegalopował 1400 m w 1’23.1”.
Exciting Life łatwo (o 1 ¾ dł.) zwyciężył również w Nagrodzie Deer Leapa (1300 m w 1’19.4”; tor elastyczny 3.4), a jego stajenny kolega – urodzony w Niemczech GOLDEN TIROL sięgnął po szarfę Nagrody Kozienic (2000 m). Pięciolatkowi, który w siodle miał dżokeja Tomaša Lukaška, dopisało szczęście i wyszedł z tarczą z zaciętej walki z trzylatkami: „amerykaninem” Feodorem i bohaterem pierwszej odsłony sezonu – Małym Kapralem. Różnice na mecie były bowiem nieznaczne (łeb – szyja), a czas na elastycznym (3.5) podłożu – 2’04.1”.
W gonitwach skakanych sezonu 2011 prym wiodą konie krajowej hodowli. Przeznaczoną dla trzyletnich debiutantów Nagrodę Rosario (2800 m) pewnie wygrał SALUTI (Zarewitsch – Smyrna po Sorbie Tower) hodowli Stanisława Guły. Dosiadany przez dżokeja Zdzisława Licę ogier pewnie pokonał dyktującą warunki od startu Jutrzenkę (2 ½ dł.), w czasie 3’18.5” po bieżni elastycznej (w skali 3.4). Ciekawy pojedynek stoczyły też konie starsze w płotowym Memoriale Jerzego Eliasa (3600 m). Jako pierwsza pewnie minęła celownik 4-letnia TAJLANDKA (Jape – Tajlandia po Saphir) hodowli SK Krasne, za którą (5 dł.) przygalopowała do mety Traviolla. Triumfatorce dosiadanej przez kandydata dżokejskiego Marka Březinę zmierzono czas 4’15.1” (tor elastyczny 3.7).
Nie możemy porównywać się z tak silnymi hodowlanie i wyścigowo potentatami, jak Anglia, Irlandia, Francja czy Niemcy, ale winniśmy wreszcie doceniać rezultaty, jakie osiągamy w naszej, środkowoeuropejskiej lidze. Liczbą koni w treningu i liczbą torów wyścigowych ustępujemy tylko Czechom. Położenie geograficzne sprawia, że o międzynarodowy charakter gonitw znacznie nam trudniej niż Słowakom czy Austriakom, ale pod względem obrotów w zakładach wzajemnych bijemy na głowę nie tylko te trzy nacje, ale również Węgrów – chociaż patrząc w służewiecką przeszłość, trudno być zadowolonym z obecnego ich poziomu. Jednak prawdziwym powodem do dumy jest pozycja polskiej hodowli. W tej materii jesteśmy w regionie niekwestionowanym numerem jeden. I właśnie dlatego warto inwestować w polskie konie i korzystać z wyścigowych sukcesów, które odnoszą na europejskich torach.