Tekst: Marzanna Herzig Foto: Paulina Dudzik
Sport, obok biznesu, jest dziedziną szczególnie mocno nastawioną na skuteczność. W sporcie jeździeckim, którego uprawianie oznacza inwestowanie ogromnej ilości czasu i ponoszenie sporych nakładów finansowych, to dążenie do skuteczności jest widoczne na każdym kroku. Poczynając od kupna konia, kiedy to – w zależności od założonych celów – kupujący oczekuje, że zwierzę będzie miało odpowiednie parametry, a kończąc na kupnie rękawiczek. Od konia przeznaczonego wyłącznie do jazdy rekreacyjnej oczekuje się, że będzie łatwy w prowadzeniu i łagodny; do skoków, że będzie skoczny; do pracy ujeżdżeniowej, że będzie obdarzony pięknym ruchem; do rajdów, że będzie wytrzymały itd. Przyszły właściciel przed wydaniem najczęściej sporej kwoty na zakup konia korzysta więc z doradztwa fachowców, aby dokonać właściwego, czyli skutecznego, wyboru. Potem wymóg skuteczności towarzyszy decyzjom dotyczącym wyboru stajni, paszy, trenera, weterynarza, kowala… W przypadku tych osób, u których uprawianie jeździectwa ma charakter zdecydowanie sportowy, dążenie do skuteczności jeszcze się potęguje. Ponieważ posiadanie i utrzymywanie koni sportowych, szkolenie sportowe oraz uczestniczenie w zawodach jeździeckich pochłania duże sumy pieniędzy, nikt nie jest skłonny ich marnować. A gdyby nawet pominąć aspekty finansowe, to permanentne przegrywanie zawodów z powodu słabego wyszkolenia, kiepskiego konia czy stosowania niewłaściwej paszy nie jest ani przyjemne, ani akceptowalne. Dlatego zawsze prowadzi do decyzji o zmianie tego parametru, który powoduje utratę możliwości wygrywania, czyli skuteczności.
Z tego także powodu rodzice zawodników młodocianych, a zawodnicy dorośli samodzielnie, przemierzają Polskę i – nierzadko – kraje sąsiadujące, w poszukiwaniu odpowiednich trenerów. Jeżdżą na konsultacje, kliniki, szkolenia i obozy, starając się znaleźć szkoleniowca, który zapewni im opanowanie najwyższych umiejętności, dzięki którym będą mogli zdobywać najlepsze wyniki na zawodach. Miernikiem skuteczności trenera danej pary są najczęściej wyniki sportowe osiągane przez jego wychowanków: albo para startuje i często odnosi sukcesy, albo wypada bardzo nierówno, albo w żadnych zawodach sukcesów nie odnosi. Rozczarowanie brakiem sukcesów u danego trenera skłania parę do poszukiwania innego, a najlepiej takiego, który dowiódł już swojej skuteczności i może poszczycić się świetnymi rezultatami swoich podopiecznych.
Przygotowanie psychiczne jest jednym z kluczowych elementów treningu prowadzącego do osiągania wysokiej sportowej formy, a więc do wygrywania. Dobre przygotowanie psychiczne zawodnika jest warunkiem koniecznym do wygrywania zawodów. Niestety, wśród jeźdźców chęć korzystania z treningu umiejętności psychicznych jest wciąż minimalna. Przyczyn tego stanu rzeczy można znaleźć kilka.
- W pewnym stopniu taka sytuacja jest wynikiem nadal minimalnej orientacji środowiska jeździeckiego w zakresie możliwości i rezerw, jakie tkwią w dobrze prowadzonym treningu umiejętności psychicznych w sporcie. Ponieważ jednak podczas kursów instruktorskich i trenerskich, psychologia sportu zajmuje „całe” cztery lub sześć godzin lekcyjnych, trudno oczekiwać od absolwentów tych kursów rzetelnej wiedzy na temat tego, jak współpracować z psychologiem w sporcie i czego od niego oczekiwać.
- Częściowo jest tak dlatego, że wielu instruktorów i trenerów uważa, że sami wystarczająco dobrze potrafią – także pod względem psychicznym – przygotować swoich wychowanków do startowania. Ale to przekonanie jest często w takim samym stopniu zasadne, jakby psycholog, który kiedyś, w okresie studenckim, trochę jeździł konno, twierdził, że w związku z tym faktem potrafi uczyć jeździectwa.
- Ale jakaś część rezerwy, z jaką środowisko sportu jeździeckiego (choć dotyczy to także innych środowisk sportowych) odnosi się do korzystania ze wsparcia psychologicznego w procesie treningowym, wynika z braku pewności co do skuteczności takiego wsparcia. No bo jak zmierzyć skuteczność pracy psychologicznej? Skuteczność doboru paszy widać natychmiast: gdy pasza nie jest właściwa, to koń staje się albo ospały, albo ciężki, albo traci chęć do treningu. Złe podkucie także szybko się ujawnia. Ale jaki zastosować wskaźnik skuteczności wsparcia psychicznego? Jak sprawdzić, jaki skutek odnoszą zalecone przez psychologa ćwiczenia, zadania? Przecież psychiki nie widać na zewnątrz, nie można więc obejrzeć skutków interwencji psychologa. A sport potrzebuje pewności. I poczucia skuteczności.
Środowisko psychologów także od dziesiątków lat poszukuje i doskonali sposoby mierzenia wpływu, jaki psychologowie wywierają na różnych odbiorców: pacjentów, biznesmenów, osób poszukujących samorozwoju czy zawodników różnych dyscyplin sportowych. Zawsze najlepszym wskaźnikiem siły oddziaływania psychologicznego jest zmiana w zachowaniu: ktoś przestaje zachowywać się w sposób destrukcyjny, ktoś z osoby uległej staje się asertywny. Ale co zrobić w sytuacji, gdy na daną osobę wpływ wywiera w danym czasie kilka osób, np. trener, inni zawodnicy, doradcy, publiczność? Albo jest to młody zawodnik, na którego ponadto znaczący wpływ mają jeszcze rodzice i na dodatek znajduje się w okresie intensywnych przemian rozwojowych (czyli do 18. roku życia)?
Z pomocą przyszła technika, a przede wszystkim metoda o nazwie „biofeedback”, czyli „biologiczne sprzężenie zwrotne”. Nazwa ta oznacza dostarczanie człowiekowi informacji zwrotnej (z ang. feed back) o przebiegu i parametrach wybranych funkcji fizjologicznych jego organizmu (stąd biofeedback), dzięki czemu staje się on świadomy przebiegu tych funkcji i może się nauczyć je kontrolować. Przykładem informacji zwrotnej jest, znany niemal wszystkim z własnego doświadczenia, wykres pracy serca, czyli elektrokardiogram, uzyskiwany dzięki użyciu aparatów EKG. Wykres wyrysowany na pasku papieru symbolicznie ilustruje pracę serca, dzięki czemu lekarz potrafi wykryć przyczyny choroby. Podobnemu celowi służy wykres pracy mózgu, czyli elektroencefalograf, uzyskiwany za pomocą aparatury EEG. Ale ani wykres EKG, ani EEG nie umożliwiają kontroli pracy serca czy mózgu, czyli wywierania wpływu na tą pracę. Aparaty do biofeedbacku odróżnia od zwykłych rejestratorów funkcji moduł, który służy do ćwiczenia uzyskiwania celowej kontroli nad daną funkcją. Obecnie dysponujemy wieloma różnymi aparatami biofeedback, a najbardziej znane są: oporności skóry, oddechowy, temperatury, napięcia mięśni, pulsu serca i fal mózgowych.
Idea posiadania dowolnej (czyli zamierzonej) kontroli nad swoim ciałem, w tym nad narządami wewnętrznymi, nie jest wcale zdobyczą dwudziestego czy dwudziestego pierwszego wieku. Jest tak stara jak… joga. Ten staroindyjski system rozwoju duchowego (liczy sobie już cztery tysiące lat) zawiera wiele ścieżek, które mają doprowadzić ćwiczącego do doskonałości. Ćwiczenia w jodze obejmują m.in. ciało, oddychanie, medytację. W wyniku wieloletnich praktyk, w czasie których niemal cały czas poświęca się na ćwiczenia i medytacje, jogin zyskuje świadome czucie wielu funkcji swego ciała i jest w stanie nad nimi zapanować. Na przykład zwalnia rytm oddychania, częstotliwość pracy serca, powstrzymuje krwawienie czy odczuwanie bólu. A przede wszystkim całkowicie panuje nad reakcjami stresu (czy ktoś widział zestresowanego jogina?). Te niezwykłe umiejętności joginów, z których niektóre byłyby niezwykle użyteczne w różnych dziedzinach życia, od dawna starali się opanować także przedstawiciele kultury europejskiej i amerykańskiej. Problem w tym, że nie mogli sobie pozwolić na wieloletnie ćwiczenia, które zabierały całe dnie i wymagały niemal całkowitego odcięcia się od bieżących zadań życiowych. Dlatego zaczęli poszukiwać rozwiązań, które pośredniczyłyby pomiędzy aktywnością organów wewnętrznych człowieka a jego świadomością, przekazując informacje o tej aktywności w zrozumiałej dla ćwiczącego formie.
Pierwsze eksperymenty, w których zastosowano elektroencefalograf do rejestrowania fal mózgowych osób ćwiczących i jednocześnie podawano im słowną informację, w jakim zakresie fal się znajdują (a więc z zastosowaniem informacji zwrotnej) zostały przeprowadzone w 1958 r. na uniwersytecie w Chicago, przez wybitnego psychologa Joe Kamiya. Po przejściu takiego kilkudniowego treningu ćwiczący nie tylko bezbłędnie podawali, kiedy wchodzili w stan alfa (rozpoznawanie tej częstotliwości fal mózgowych było zadaniem ćwiczących), ale także potrafili na żądanie wywoływać fale alfa (są to fale relaksu i spokoju). W ten sposób Kamiya udowodnił, że człowiek jest w stanie świadomie odczuwać stany swojego mózgu. W następstwie osiągniętych wyników Kamiya skonstruował także pierwszy aparat do eeg-feedbacku, który dźwiękiem sygnalizował ćwiczącemu, gdy w jego mózgu pojawiały się fale alfa. Od tego momentu stało się jasne, że człowiek może dowolnie kierować stanami swojej świadomości. Następne badania, głównie prowadzone przez naukowców z NASA, doprowadziły do rozwinięcia i udoskonalenia metody. W latach 70. i 80. XX w. aparatura do biofeedbacku była ogromnie kosztowna i mało dostępna. Obecnie, obok wersji do zastosowań medycznych (nadal bardzo drogich, ale za to mających ogromne możliwości), na rynku znajdują się aparaty bardziej dostępne, którymi mogą się posługiwać osoby po przeszkoleniu (najczęściej są nimi psychologowie i terapeuci), a nawet zminiaturyzowane wersje do użytku osobistego (np. szeroko reklamowany system do nauki języków obcych w relaksie).
Techniki biofeedback pozwalają na obiektywne mierzenie skutków prowadzonych ćwiczeń, jak np. treningu relaksacji, treningu koncentracji czy treningu regulacji napięcia mięśniowego. Aparaty w czasie rzeczywistym pokazują ćwiczącemu w formie graficznej (są to wykresy, obrazki, kolory lub lampki) albo dźwiękowej, czy jego wysiłki dają zamierzony, oczekiwany skutek. Uzyskiwana na bieżąco informacja zwrotna daje możliwość korygowania starań przez ćwiczącego, dzięki czemu popełnia mniej błędów i uczy się dokładnie tego, co jest mu potrzebne. Jest to więc obiektywna miara skutków treningu psychiki. Czytelnika ciekawego, jakie zastosowania ta technika ma w treningu sportowym, zapraszam do przeczytania kolejnego numeru „Koni i Rumaków”.