Tekst: Jaśmina Bielewicz
Foto: Piotr Filipiuk
Współcześnie najcenniejszą wartością jest dla nas czas. I powie to nie tylko ten, który jeździ kilka koni dziennie, potrzebuje pomocy luzaka przy codziennych zajęciach, ale także szczęśliwy posiadacz jednego wierzchowca czy osoba przychodząca do szkółki na godzinną lekcję jazdy. Coraz częściej spoglądamy na zegarek i wszystkie sprawy „muszą się zgadzać”, tzn. muszą odpowiadać zaplanowanemu cyklowi dnia. Podobnie płatne jazdy mają być realizowane w 45 czy 60 minut, bo za tyle zostało zapłacone i w kolejce czekają następne osoby, a nie przez taki czas, jaki jest nam potrzeby na prawidłowe wykonanie danego ćwiczenia. Nie jest natomiast żadną tajemnicą, że kluczową sprawą dla udanej jazdy oraz naturalnego osiągnięcia przez zwierzę pożądanego rozluźnienia, skupienia i prawidłowego wykonania postawionych przed nim zadań jest sumienna rozgrzewka. Nierzadko też mówi się o tym na zgrupowaniach czy klinikach jeździeckich. Uznani trenerzy zalecają 20 minut na początkowego stępa. Podobnego zdania są także weterynarze. Twierdzą oni, że większość urazów, jakie przytrafiają się koniom, jest spowodowanych niezapewnieniem zwierzętom dostatecznej ilości ruchu w ciągu dnia. Wiele koni wcale nie wychodzi na padok, a jedyna możliwość na rozładownie energii to godzinny trening. Ileż to razy można obserwować jeźdźców, którzy po dwóch kółkach stępa przechodzą w kłus i krótko potem – w galop. Organizm nie nadąża z prawidłowym rozgrzaniem się mięśni i przygotowaniem ich do podjęcia wysiłku i obciążenia. Podobnie po treningu, nierzadko po kolejnych dwóch kołach koń jest zamykany w bok- sie, aż do następnego dnia. Mięśnie nie mają więc możliwości na rozluźnienie i spokojne ostygnięcie. Kluczem do rozsądnej jazdy jest więc spokojne i stopniowe przygotowywanie konia do podjęcia wysiłku. Także cykl treningowy młodego konia bądź takiego, który wraca do formy po przerwie czy kontuzji, powinien być dostosowany do możliwości zwierzęcia. Tylko stopniowe poddawanie go coraz to większym wymaganiom i obciążeniom pozwala organizmowi na wzmocnienie oraz na prawidłową regenerację po treningu, bez wspomagania się lekami.
Oczywiście, że wcierki, czyli żele, płyny lub maści chłodzące i rozgrzewające, zostały przygotowane z myślą o dobru konia, ale nie należy ich stosować dlatego, że są czy dlatego, że ktoś w boksie obok ma konia zawiniętego w owijki z wcierką. Jeśli chcemy pomóc naszemu koniowi zregenerować się po intensywnym, naszym zdaniem, treningu, a jest to młody osobnik i nieznane nam są żadne występujące u niego kontuzje – wystarczy porządnie go występować, a następnie można mu zafundować natrysk zimną wodą (przez kilka minut niewielkim strumieniem polewamy ścięgna i stawy poziomymi ruchami). Z pewnością przyniesie to ulgę, a nie przyniesie ze sobą żadnych niepożądanych konsekwencji.
Metody aplikowania wcierki
Każda wcierka przed zastosowaniem wymaga dokładnego zapoznania się z jej składem oraz ze sposobem nakładania czy stosowania. Niektóre wcierki zawierają substancje, które w trakcie zawodów mogą być traktowane jako doping, dlatego jeśli już decydujemy się na ich użycie, to trzeba je odstawić nawet na kilka dni przed startem. Lista takich substancji zakazanych jest corocznie aktualizowana i znajduje się do publicznego wglądu na stronie www.feicleansport.org (2011 FEI Equine Prohibited Substances List).
Kolejna kwestia to sposób nakładania oraz miejsca, na które będziemy aplikować preparat, bo przecież wcierki stosuje się nie tylko na nogi, ale także na: grzbiet, lędźwie, łopatki czy zad. Zdecydowanie najpopularniejszą metodą jest wcieranie preparatu w nogi i wmasowywanie go głęboko w skórę. I tu uwaga – nie każdą wcierkę można zawijać, tzn. zakrywać ją podkładem i bandażować albo zakładać na nią ocieplacze stajenne! Takim działaniem, szczególnie przy mocno drażniących preparatach, można koniowi wyrządzić ogromną krzywdę, poprzez bolesność, przegrzanie, podrażnienie skóry itp. Są takie żele, które po nałożeniu i wmasowaniu należy dokładnie zmyć albo inne – które wymagają wytarcia nogi do sucha. Na opakowaniu zawsze znajdzie się informacja o metodach aplikacji. Podobnie rzecz ma się z częstotliwością stosowania. Jednych preparatów używa się po kilka kropel raz dziennie, inne można stosować nawet do 4 razy na dobę. Jest to także uzależnione w dużej mierze od powodu, dla którego stosujemy konkretny preparat. Niekiedy dodatkowo dla poprawy efektów, a zwłaszcza rozszerzenia naczyń krwionośnych, do posmarowanych miejsc na nogach przykłada się wyciśniętą gąbkę, moczoną w ciepłej wodzie, a do pleców – gruby ręcznik, podobnie wykręcony, po uprzednim moczeniu w gorącej wodzie. Pomaga to też w odparowaniu preparatu. Trzeba wtedy pamiętać, aby po takim zabiegu koń miał założoną derkę oraz aby koniecznie unikać przeciągów. Jednak w każdym przypadku, dla pewności, zawsze najlepiej skonsultować się ze swoim weterynarzem w celu ustalenia potrzeby stosowania danych składników, ich ilości oraz częstotliwości aplikowania.
Inną metodą stosowania preparatu jest kąpiel w jego roztworze. Na ulotce zawsze podana jest ilość lub współczynnik płynu do wody, w jakim powinno się kąpać konia. Można także stosować kompresy moczone w otrzymanym roztworze. Takie metody są znacznie delikatniejsze niż bezpośrednie wcieranie w skórę i mogą być stosowane nawet codziennie przy profilaktyce dla koni po przebytych kontuzjach czy dla koni starszych.
Wcierka chłodząca czy rozgrzewająca?
Nie jest sprawą obojętną, którą wcierkę zastosować w danej sytuacji. Natomiast przy czytaniu etykiet pierwsze, co przychodzi na myśl, to fakt, że obie wcierki są przeciwbólowe i odprężające. Po wyczerpującym treningu mięśnie są bardzo rozgrzane. Ulgę przyniesie im zatem schłodzenie i masaż. Najlepiej więc stosować żel chłodzący, którego raczej się nie bandażuje, ponieważ zawarty w preparacie alkohol nie mógłby odparować. Dodatkowo wcierka chłodząca jest wzbogacana o składniki, które delikatnie drażnią tkanki, prowadząc do ich miejscowego przekrwienia, co podnosi temperaturę w tym obszarze oraz prowadzi do lepszego odżywienia tkanek. Ma to na celu zlikwidowanie bolesności świeżych, drobnych urazów, rozluźnienia mięśni oraz działanie przeciwzapalne. Żele chłodzące można z powodzeniem stosować także przy wystąpieniu zakwasów w mięśniach. W skład żelu chłodzącego wchodzi najczęściej mentol i kamfora. Natomiast do natychmiastowego uśmierzenia bólu, zaraz po urazie, dobrze sprawdza się lód w aerozolu, niezwykle wygodny do aplikowania. Z pewnością przyda się w każdej apteczce zarówno dla konia, jak i dla jeźdźca jako pierwsza pomoc przy stłuczeniach.
Wcierki rozgrzewające przeznaczone są dla koni w zaawansowanym treningu i stosuje się je zwykle na wieczór, w połączeniu z owijką. Swoje działanie zawdzięczają substancjom drażniącym skórę i wnikającym głębiej w tkanki, powodując zwiększenie ich ukrwienia. Dzięki temu wcierki rozgrzewające działają przeciwbólowo, antybakteryjnie, przeciwzapalnie, ale także likwidują obrzęki, przyspieszają gojenie się ran. Generalnie preparaty rozgrzewające przyspieszają regenerację końskich nóg, a dzięki temu przynoszą ulgę i eliminują zmęczenie.
Niektóre preparaty są na tyle mocne, że uważa się ich działanie za podobne do łagodnego blistrowania, jako alternatywny środek. Inne zaś są traktowane jako środki lecznicze, dlatego tak ważne jest skonsultowanie się z weterynarzem na temat sposobu oraz częstotliwości ich aplikacji. Wszystko po to, aby nie zaszkodzić zwierzęciu. Jego organizm powinien bowiem być maksymalnie mobilizowany do samoregeneracji.
Jak bandażować końskie nogi na noc?
Najważniejsze jest, by przed rozpoczęciem bandażowania i nakładania wcierki upewnić się, czy skóra i włosie są czyste. Następnie nakładamy preparat, masując stawy i ścięgna oraz delikatnie wcieramy go w skórę. Przed rozpoczęciem bandażowania przykładamy do nogi podkładkę pod owijkę. Jest ona wykonana z bawełny, polaru lub materiału o właściwościach oddychających, szybkoschnących, aby nie blokować dopływu powietrza. Niekiedy w sklepach właśnie taki kocyk nazywany jest owijką, a to, czym zawijamy – wyłącznie bandażem. Jeśli chodzi o sam rodzaj bandażu, to nie wolno zawijać konia owijką elastyczną, ale tylko taką przeznaczoną do stajni. Dobrze sprawdzają się bandaże wykonane z polaru, akrylu czy wełny. Niekiedy dla poprawienia jakości wchłaniania preparatu dodatkowo końskie nogi owija się folią.
Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę sam sposób bandażowania, to wymaga to trochę wprawy, aby owijka nie zsunęła się przez noc, a jednocześnie nie uciskała przepływu krwi. Należy owinąć nogę podkładką, dbając, aby była czysta i sucha, wolna od siana czy słomy, zakrywając końską kończynę od pęciny aż ponad staw nadgarstkowy. Następnie zaczynamy bandażować owijką, koniecznie w tym samym kierunku, w którym zawinęliśmy podkładkę. Najlepiej zacząć od góry, zostawiając lukę, aby koń mógł zginać nogę, i stopniowo przechodzić w dół, równo nakładając na siebie poszczególne zwoje owijki (niedopuszczalne jest, by któryś zwój wystawał spod reszty i w gapie widać było podkładkę). Podobnie przy pęcinie – musimy zostawić lukę na dole i ponownie wrócić do góry, gdzie zakańczamy pracę, zapinając rzep. Ważne, aby noga była na tyle mocno zabandażowana, aby wszystko się ładnie trzymało, ale znów na tyle lekko, aby całość – owijka z podkładką – mogły przy mocnych ruchach delikatnie się obracać. Oznacza to, że jest dość miejsca między podkładką a skórą i krew będzie mogła swobodnie przepływać. Najlepiej poprosić kogoś doświadczonego o zaprezentowanie na naszym koniu i na naszym sprzęcie, jak to powinno wyglądać na jednej nodze, a następnie próbować samodzielnie powtórzyć czynność na drugiej.
Warto też pamiętać, aby nie kłaść nigdy owijek na ziemi, bo szczególnie polar ma tendencję do „łapania” wszystkich źdźbeł, piasku i brudu. Bardzo trudno pozbyć się potem zanieczyszczeń. Podobnie warto uważać na rzepy, także w trakcie prania, aby nie doprowadzić do ich zanieczyszczenia, gdyż nie będą właściwie trzymały. Dobrą metodą na czyszczenie jest wyczesanie ich metalową szczotką dla psów. Sprawdza się nie tylko przy rzepach od owijek, ale także ochraniaczy i derek.
Oferta produktów dostępnych na rynku zawiera bardzo szeroką gamę specyfików przeznaczonych do stosowania dla koni w celach relaksacyjnych, odprężających, minimalizujących obrzęki po urazach czy wręcz leczniczych. I chociaż składy są głównie ziołowe, to z pewnością nie powinno się ich stosować wyłącznie po przeczytaniu zaleceń producenta co do przeznaczenia, ponieważ rzadko kiedy podana jest siła działania. Lepiej zaczynać przecież od bardzo delikatnych produktów, aby potem w miarę nasilania się urazu czy wraz z wiekiem, mieć wciąż do dyspozycji mocniej działające środki. Nie ma potrzeby od pierwszego zastosowania serwować koniom supermocne kuracje, bo mogą narobić nam – w ujęciu wieloletnim – więcej szkody niż pożytku. Dlatego z uwagi na szeroką gamę oraz wciąż niską wiedzę na temat poszczególnych komponentów, lepiej ustalać wybór konkretnej marki z weterynarzem dla poszczególnych koni z osobna. Z tego samego powodu nie polecam także pożyczania wcierki od znajomych, ponieważ akurat jest nam na chwilę obecną potrzebna. A ponad wszystko zanim sięgniemy po jakikolwiek preparat, zróbmy rachunek sumienia dotyczący treningu naszego konia, w tym rozgrzewki i swobodnego ruchu na padoku czy w karuzeli.