Niektóre konie tuż po założeniu siodła stają się niespokojne. Obracają się do nas zadem, tulą uszy i zabijają wzrokiem. Jednym słowem, ostrzegają nas, że nie mają dziś ochoty na ściskanie brzucha. Co gorsza, w większości przypadków zamiast próbować odszukać przyczyny takiego zachowania, niecierpliwi i podirytowani zachowaniem konia jeźdźcy, na siłę walczą z upartym podopiecznym, pogłębiając tym samym problem.
Tekst: Anna Szwarc (Piotrowska)
Foto: Dreamstime
Jeżeli przyjrzymy się historii naszego własnego jeździectwa, bez problemu zauważymy, że niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z koniem niepokojąco dziwnie reagującym na widok siodła. Jeszcze gorzej było, gdy podjęliśmy próbę podpięcia popręgu. W takich momentach, w zależności od stopnia zaawansowania i wtajemniczenia jeździeckiego, nasze reakcje i postępowanie było także różne. Na samym początku, gdy dopiero zaczynaliśmy naszą przygodę z końmi, spotykając na swojej drodze taki przypadek, nie ryzykowaliśmy i słusznie czym prędzej pędziliśmy po pomoc instruktora. Z czasem, wraz ze wzrostem naszych umiejętności, nie uciekaliśmy od razu z boksu, lecz staraliśmy się rozwiązać problem po swojemu. Nie zawsze jednak kończyło się to dla nas dobrze. Niekiedy koń się solidnie zdenerwował, siodło zleciało, a my przerażeni z hukiem wyskoczyliśmy z boksu i znów ponieśliśmy porażkę. Nadszedł w końcu i taki czas (albo być może już niedługo nadejdzie), w którym staliśmy się świadomymi jeźdźcami. Zaznaczyć należy jednak, że świadomym jeźdźcem nie staje się ze względu na wiek czy staż w szkółce jeździeckiej. To zupełnie coś innego. To przede wszystkim ciężka i czasem mozolna praca jeźdźca z koniem oraz stawianie sobie za główny cel nie tylko czerpanie przyjemności z jazdy na wierzchowcu, lecz przede wszystkim próbę jego zrozumienia.
Nawiązując więc do tematu, świadomy jeździec nie będzie uciekał, nie będzie też próbował robić nic na siłę. Będzie bacznie obserwował konia i starał się odnaleźć przyczynę jego złego zachowania, a później – jak tylko ją ustali – spróbuje ją wyeliminować. Tym właśnie, którzy zaczynają wchodzić w ten etap, podpowiadamy, dlaczego ich podopieczny może reagować alergicznie na proces siodłania i podpinania popręgu. Ponadto podamy kilka przykładów, jak sobie z tym radzić, aby nie zaszkodzić ani sobie, ani zwierzęciu. Na samym jednak początku postarajmy się ustalić przyczynę lęku czy złości u konia.
Ustalmy przyczynę
Jak już zapewne wiemy, konie, podobnie jak ludzie, różnią się od siebie charakterami oraz postrzeganiem otaczającego ich świata. Nic więc dziwnego, że w tych samych sytuacjach mogą różnie reagować, a więc i nasze działania powinny być inne, w zależności od tego, z jakim koniem współpracujemy. Sprawę ustalania przyczyny złego zachowania może jednak komplikować jedna kwestia: jeżeli nie jesteśmy pierwszymi właścicielami konia, oczywiste jest, że nie o wszystkich ewentualnych grzeszkach i przewinieniach czy też zaniedbaniach w zakresie edukacji zwierzęcia będziemy wiedzieć. Jednakże przebywając często pośród koni będących na wybiegu, można zaobserwować pewne zachowania, na które człowiek nie ma wpływu. Zauważymy, że niektóre wierzchowce boją się dosłownie wszystkiego. Inne są odważne tylko z pozoru, a jeszcze inne na tyle pewne, że bez najmniejszych oporów w razie konieczności pokażą w stadzie, kto jest górą. Wiedząc już, z jakim typem mamy do czynienia, zabierzmy się do pracy. Zanim jednak ją rozpoczniemy, upewnijmy się jeszcze, czy rzeczywiście reakcja konia na podpinanie popręgu spowodowana jest np. strachem, złością czy może wynika z zupełnie czegoś innego, czego wcześniej nie braliśmy pod uwagę. I tak dla ułatwienia:
▶ Sprawdźmy, czy nasze siodło jest dobrej jakości (np. czy nic z niego nie wystaje itp.).
▶ Upewnijmy się, że jest dobrze dopasowane do ciała naszego podopiecznego. Zwróćmy uwagę na to, czy nie jest ono za wąskie ani położone za bardzo do przodu (za wysoko). Jeżeli jest, to z całą pewnością koń będzie odczuwał spory dyskomfort w postaci zwiększonego nacisku właśnie po podpięciu popręgu. Nic więc dziwnego, że z czasem zacznie unikać siodła i podciągania popręgu, gdyż szybko skojarzy mu się to z bólem.
▶ Przypomnijmy sobie, czy koń nie był czasem zapoprężony. Jeżeli był, to być może boi się popręgu i jego dopinania właśnie z tego powodu.
Zacznijmy działać
Jeżeli na powyższe pytania odpowiedzieliśmy przecząco, przyczyna takiego zachowania u konia leży widocznie gdzie indziej. Skupmy się więc na jego reakcjach przy siodłaniu i dopiero później zacznijmy pracę z podopiecznym. Dla ułatwienia przedstawiamy najczęściej spotykane reakcje wierzchowców i sposoby radzenia sobie z nimi.
I. Koń , który na widok zbliżającego się siodła i w momencie podciągania popręgu tuli uszy, zaczyna kopać, chce nas ugryźć bądź zwyczajnie nam ucieka, pokazuje nam takim zachowaniem, że wyraźnie nie podoba mu się to, co robimy. Nie symuluje, lecz konkretnie pokazuje nam, że coś tu nie gra. Taki przypadek wymaga od nas następującego postępowania:
▶ Upewnijmy się, że nie robimy nic na siłę, a tym bardziej że nie działamy za szybko.
▶ Uspokajajmy konia już podczas czyszczenia, a nie tylko w trakcie siodłania.
▶ Gdy koń stoi spokojnie, widząc popręg, poklepmy go, a następnie spróbujmy przełożyć popręg pod brzuchem. Gdy zaczyna być niespokojny, odsuńmy się i poczekajmy aż przestanie wierzgać. Poklepmy go i gdy już będzie spokojny, spróbujmy jeszcze raz. Czynność tę możemy powtarzać wielokrotnie – po pewnym czasie z całą pewnością się uda.
▶ Nagradzajmy konia za to, że stoi spokojnie, a nawet gdy będzie próbował nas ugryźć, zaskoczmy go i podajmy smakołyk (będzie solidnie zdziwiony).
▶ Pobawmy się z koniem i róbmy rzeczy, których się po nas nie spodziewa. Nie zakładajmy mu od razu siodła, tylko czaprak i np. załóżmy mu go na szyję. W ten sposób wyzbędziemy się u konia nawyków, przełamiemy schemat siodłania i sprawimy, że nie będzie ono nudną czynnością.
II. Zwierzę na widok siodła zamiera w bezruchu i wydaje się, jakby było sparaliżowane. Czasem jest to błędnie odczytywany znak świadczący jakoby o tym, że koń jest spokojny i akceptuje sytuację. Zaskoczeniem jest jednak moment, w którym koń, np. już po podciągnięciu popręgu, zaczyna solidnie brykać czy co gorsza wspinać się. Taki przypadek wymaga od jeźdźca nieco innego podejścia, niż ten opisywany powyżej. Koń prawdopodobnie za młodu został za szybko osiodłany i to jeszcze w niewłaściwy sposób. Nasze działania muszą być więc podobne do działań, jakie podejmuje się, pracując z młodymi końmi.
▶ Zanim zaczniemy siodłać konia, upewnijmy się, że mamy na to wystarczająco dużo czasu. Pośpiech jest w tym przypadku najgorszym doradcą i może zaprzepaścić całe dotychczasowe starania.
▶ Postarajmy się wprowadzić konia w odpowiedni nastrój i działajmy dopiero w momencie, gdy będziemy widzieć, że koń zaczyna nam ufać (możemy go nieco przekupić, np. marchewką czy ulubionym smakołykiem).
▶ Pozwólmy podopiecznemu na zabawę z siodłem, nawet jeżeli narazi je to na zniszczenie. Jeżeli koń się z nim nie oswoi, cała dalsza nauka nie ma najmniejszego sensu.
▶ Zastosujmy zabawę z linką, która symulować będzie popręg. Połóżmy ją na grzbiecie konia i delikatnie przesuwajmy po jego ciele. Na samym zaś końcu postarajmy się objąć nią rumaka i delikatnie zaciskajmy – róbmy to tak, jakbyśmy zapinali popręg. Nie spieszymy się i cały czas obserwujmy reakcję podopiecznego.
▶ Wszystkie ćwiczenia powtarzajmy na tyle często, by koń mógł je utrwalić (nie codziennie, do znudzenia, lecz systematycznie). Jeżeli będziemy działać spokojnie i z dużą dawką cierpliwości, z całą pewnością uda nam się przekonać konia do podpinania popręgu. Jeżeli jednak ćwiczenia zrobimy raz czy dwa razy i ponownie wsiądziemy na konia – cała nauka zostanie zaprzepaszczona. Warto również czasem zrezygnować na jakiś czas z siodła aż do całkowitego oswojenia z nim konia.
III. Wiemy, że koń nie był zapoprężony, nie wiemy nic o jego traumatycznych przeżyciach, a pomimo tego koń nie cierpi podpinania popręgu. Nie atakuje nas, widać, że się nie boi, a jedyne co robi, by utrudnić nam zadanie siodłania, to zwyczajnie się nadyma. Co to oznacza? Otóż koń nabiera dużo powietrza w płuca i tym samym jego klatka piersiowa robi się o kilka rozmiarów większa, co uniemożliwia nam podpięcie popręgu. Można więc zadać sobie pytanie: jak radzić sobie z takim dowcipnisiem? Zatykanie nosa wierzchowcowi czy też stosowanie kopniaków w brzuch (co jest oczywiście niedopuszczalne) na nic się zda i może jedynie przyczynić się do jeszcze dłuższego przetrzymywania powietrza przez zwierzę. Najlepiej więc uzbroić się w cierpliwość i zwyczajnie albo poczekać chwilkę (koń przecież ma jakiś limit możliwości wstrzymywania powietrza), albo przeprowadzić wierzchowca w ręce. W obu przypadkach koń z czasem na pewno wypuści powietrze, a my bez problemu zapniemy mu popręg i będziemy zwycięzcami.
Pracując z końmi, musimy działać uważnie, rozsądnie i przede wszystkim uzbroić się w sporą dawkę pokory i cierpliwości. Wyzbycie się jakiegokolwiek lęku u konia jest procesem długotrwałym i każdy, nawet najmniejszy pośpiech, może zaprzepaścić całą naszą dotychczasową pracę. Musimy również pamiętać o tym, by podchodzić do swojego konia indywidualnie. Dopiero działając w ten sposób, mamy szansę zostać zaakceptowanymi przez konia nienawidzącego popręgu. To zaś będzie świadczyło o naszym małym (wielkim) sukcesie.