Wraz z nadejściem wiosny stęsknione szalonych galopów konie oraz dosiadający ich jeźdźcy masowo opuszczą stajnie i otworzą sezon terenowy. Jednakże zanim wyruszą w nieznane, warto, aby zadbali nie tylko o dobrą zabawę, ale przede wszystkim o to, by wycieczki te były bezpieczne i zgodne z prawem.
Tekst: Anna Szwarc (Piotrowska)
Foto: Dreamstime
Jak co roku, wiosną w głowach większości z nas rodzi się silna potrzeba wyjścia z domu i obcowania z naturą. Jedni wybiorą się na długie spacery, inni wyciągną ze strychu zakurzone rowery. Cóż zrobią koniarze? Oczywiście pospieszą do stajni – do swoich ukochanych koni. Z całą pewnością znużeni jazdami na zakurzonej hali, jak tylko nadarzy się okazja, wyruszą w teren. Nic w tym dziwnego, bowiem taka jazda to czysta przyjemność, która daje nam, jeźdźcom, masę satysfakcji oraz dostarcza ogromnej dawki pozytywnej energii. Należy jednak pamiętać, że chcąc wyruszyć w jakąkolwiek trasę poza stajnię, musimy mieć świadomość obowiązywania na niej określonych zasad. W przeciwnym wypadku możemy zwyczajnie dostać mandat albo co gorsza narazić siebie oraz naszego konia na poważne niebezpieczeństwo. To zrozumiałe, że nie możemy być odpowiedzialni za wszystkich kierowców i samozwańczych „królów szos”. Nie jesteśmy również w stanie przewidzieć wszystkiego, co może przydarzyć się na drodze, a tym bardziej, czego konkretnie wystraszy się koń. Jednakże umiejętność odpowiedniego zachowania się na drodze, a w szczególności kierowanie się zasadą ograniczonego zaufania w stosunku do pozostałych uczestników ruchu drogowego i przede wszystkim przestrzeganie obowiązujących nas przepisów, znacznie ograniczy ryzyko wystąpienia wypadku. Na samym początku, zanim jeszcze wyruszymy w teren, upewnijmy się, że mamy ku temu odpowiednie umiejętności nie tylko teoretyczne, które ściśle reguluje prawo, ale i praktyczne. I tak dla przykładu: Upewnijmy
▶ się, że koń, którego dosiadamy, jest odpowiednio przygotowany na jakąkolwiek wyprawę poza stajnię. Jeżeli w samotnych terenach nie mamy dużego doświadczenia, nie ryzykujmy i na spacer wybierzmy najspokojniejszego konia ze stajni, jeżeli oczywiście istnieje taka możliwość. Nie ma bowiem nic gorszego i bardziej nieodpowiedzialnego niż dosiadanie płochliwego konia, który swoim zachowaniem stwarza zagrożenie dla siebie oraz dosiadającego go jeźdźca. Oczywiście mowa tu nie o koniu, który jest dobrze wyszkolony i zwyczajnie się czegoś solidnie wystraszył, lecz o koniu źle bądź wcale niezaznajomionym z maszynami silnikowymi, odgłosami ulicy i szybko poruszającymi się autami. Podsumowując, pamiętajmy, że nasz wierzchowiec musi być sprawny fizycznie i na tyle wyszkolony, by dał sobą kierować (art. 34 ust. Prawo o ruchu drogowym).
▶ Nasz ustawodawca wyraźnie wskazał, że jadący wierzchem jest kierującym w rozumieniu przepisów Prawa o ruchu drogowym (art. 2 pkt 20 ust. Prawo o ruchu drogowym). Nie jest więc jakimś niezidentyfikowanym obiektem, którego na drodze być nie powinno. Jednakże jak się pewnie domyślamy (a jeżeli nie, to teraz będziemy już o tym wiedzieć), jeździć wierzchem wolno nam tylko po drogach ściśle do tego przeznaczonych, a nie tam, gdzie mamy na to ochotę. Zatem możemy poruszać się po drogach publicznych, którymi są drogi krajowe, drogi wojewódzkie, drogi powiatowe i drogi gminne. Natomiast nie wolno nam wjechać konno na drogi międzynarodowe oraz drogi, na których obowiązuje zakaz ruchu pojazdów zaprzęgowych. Oczywiście w sytuacji, w której nie ma takiej możliwości, ponieważ np. stajnia położona jest bezpośrednio przy ulicy, możemy poruszać się konno po drodze, np. poboczem, a jeżeli i jego brak – to po jezdni (mówi nam o tym art. 35 ust. 1 Prawo o ruchu drogowym). Jeżeli jednak mamy możliwość wybrania innej, nawet sporo dłuższej, drogi, to zaleca się unikanie jazdy po jezdni. W przeciwnym wypadku któregoś pechowego dnia możemy nie zdążyć przedostać się z koniem na drugą stronę ulicy. Dojdzie do bezpośredniego spotkania z rozpędzonym samochodem, które z całą pewnością okaże się dla nas wszystkich tragiczne w skutkach.
▶ Choć wielu z nas lubi jeździć parami (można wtedy spokojnie rozmawiać), to w myśl prawa zabrania się takiej formy jazdy po drodze. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko zastosować się do tej zasady i zapomnieć o jeździe obok innego uczestnika ruchu na jezdni. W tym przypadku konieczne jest jednak małe sprostowanie. Z doświadczenia, jak i ze zdrowego rozsądku, wynika, że zakazu tego z całą pewnością nie wolno przestrzegać, jeżeli chcemy przekroczyć ruchliwą jezdnię dużą grupą jeźdźców. Dlaczego? Otóż wyobraźmy sobie sytuację, że część koni przechodzi na drugą stronę jezdni, a pozostała część pozostaje na dotychczasowej. Wystarczy mieć blade pojęcie o koniach, by domyślić się, że nawet najspokojniejsze konie będą starały się za wszelką cenę dołączyć do grupy koni będącej już po drugiej stronie. A wtedy wystarczy już tylko chwila nieuwagi i może dojść do tragedii. Pamiętajmy również o następującej zasadzie, jeśli widzimy, że ruch na drodze jest duży i ciągły, zachowujmy się tak, jakbyśmy jechali rowerem. A więc wyciągnijmy rękę w stronę zbliżającego się pojazdu i pokażmy, w którą stronę chcemy skręcić. Nie oczekujmy jednak, że każdy kierowca od razu nas przepuści. Poczekajmy i upewnijmy się, że zwolni i wtedy serdecznie mu podziękujmy. Skinienie głowy, podniesienie ręki bądź też życzliwy uśmiech na pewno będzie w takiej sytuacji odebrany bardzo pozytywnie.
▶ Jeśli z kolei przyjdzie nam ochota na nocne końskie podchody lub po prostu spodziewamy się, że zaskoczy nas zmierzch podczas podróży, pamiętajmy o konieczności zaopatrzenia siebie oraz rumaka w specjalne paski oraz światełka odblaskowe (bez problemu mogą być te rowerowe). Charakterystyczne odblaskowe żółte kamizelki to w zagranicznych stajniach reguła (w zasadzie trudno wyjaśnić, dlaczego w polskich realiach jeszcze się nie przyjęła). Bez najmniejszego problemu kupimy je w dobrze wyposażonym sklepie jeździeckim czy też rowerowym albo nawet w hipermarkecie. Bądźmy również świadomi tego, że w myśl przepisów zabrania się jazdy wierzchem „po drodze twardej w okresie niedostatecznej widoczności” (art. 36 ust. 1 pkt 4 PoRD). Jest więc teoretycznie obojętne, czy jesteśmy odpowiednio oznakowani, czy nie, czy mamy światełka odblaskowe – w „okresie niedostatecznej widoczności”, zgodnie z przepisami, jesteśmy wykluczeni z grona użytkowników dróg twardych, publicznych.
▶ Jak wiemy, znaczną część miłośników jeździectwa stanowi młodzież, a więc osoby w wieku pomiędzy 13. a 18. rokiem życia. Mało kto z nich wie, wyruszając w samotne wyprawy, że tak naprawdę nie wolno im tego robić. Ustawodawca zabrania bowiem jazdy wierzchem „po drodze twardej osobie w wieku poniżej 17 lat” (art. 36 ust. 1 pkt 5 Prawo o ruchu drogowym). Zatem większość z nich tak naprawdę nie ma prawa wyruszać w teren i poruszać się po drogach. Dla wielu młodych jeźdźców jest to dość szokujący i niesprawiedliwy zapis, bowiem trudno wyobrazić sobie jakikolwiek rajd, który choć przez chwilę nie przebiegałby po „drodze twardej”. Co gorsza kodeks nie dopuszcza młodych osób do poruszania się po drodze nawet w towarzystwie dorosłego opiekuna. W związku z tym małoletnim, a nawet instruktorom prowadzącym małoletnich nie pozostaje nic innego, jak tylko unikać takich odcinków i szukać innych alternatywnych tras.
▶ Zabronione jest również poruszanie się koniem (jadąc wierzchem) bez uzdy – jeżeli oczywiście ktoś wpadnie na taki „genialny” pomysł, to już wie, że robić tego nie powinien.
▶ Na samym zaś końcu należy pamiętać, że będąc uczestnikiem ruchu, powinno się zachować trzeźwość. Nie chodzi tu o rezygnację z jednego przysłowiowego strzemiennego podczas Biegu Świętego Huberta, ale o świadome nadużywanie alkoholu.
Znajomość i stosowanie się do obowiązujących przepisów powinno być nawykiem każdego jeźdźca. Ponadto stosowanie zasady ograniczonego zaufania znacznie podwyższy poziom naszego bezpieczeństwa. Pamiętajmy bowiem, że nie wszyscy kierowcy dostosowują prędkość do obowiązujących przepisów, a wielu z nich lekceważy znaki mówiące o tym, że na drodze można spodziewać się koni. Ponadto większość tak naprawdę nie wie, jak zachować się w sytuacji, kiedy zobaczą przed sobą np. kolumnę jeźdźców. Mrugają światłami, gestykulują rękoma, a zapominają o konieczności zdjęcia nogi z gazu. Bądźmy więc bardzo ostrożni i zawsze, zanim wejdziemy na drogę, upewnijmy się, że faktycznie możemy to zrobić.