Słowa te z całą pewnością usłyszą wszyscy miłośnicy jeździectwa, spotkawszy się na corocznym biegu myśliwskim św. Huberta. Dla samych zaś uczestników, a już w szczególności dla tych, którzy wezmą w nim udział po raz pierwszy, będzie to niezwykłe wydarzenie. Niezapomniane emocje, ale i spory stres. Dlatego do hubertusa warto się odpowiednio przygotować, tak aby wspominać go mile przez długie miesiące.
Tekst: Dawid Szwarc Foto: Piotr Filipiuk
Jak co roku, do biegu myśliwskiego św. Huberta przygotowują się prawie wszyscy jeźdźcy należący do różnego rodzaju klubów i ośrodków jeździeckich. Czekają na niego z wielkim utęsknieniem, zarówno starsi, jak i młodsi wiekiem, początkujący oraz zaawansowani. Potocznie nazywany przez wielu hubertusem jest nie tylko dobrą zabawą – strzemienny na przywitanie, gonienie przysłowiowego „lisa”, a na koniec tradycyjny bigos, grzaniec i zabawa do białego rana. To zdecydowanie coś więcej. W rzeczywistości bowiem cała ta „impreza” ma znacznie poważniejsze korzenie, o których mimo wszystko należy wiedzieć, zwłaszcza jeśli się jest miłośnikiem jeździectwa.
Podstawą całego wydarzenia jest święto przypadające na 3 listopada, a samą swoją nazwę zawdzięcza patronowi polowań – św. Hubertowi (655- 726 r.), który był zapalonym miłośnikiem polowań. Pierwotne polowania (w bardzo dużym skrócie) polegały na niczym innym, jak wytropieniu śladu zwierzyny – jelenia bądź lisa – jej dopadnięciu i rozszarpaniu przez specjalnie wyszkolone psy (najczęściej rasy foxhound). Psom towarzyszyli oczywiście wystrojeni po szyję dostojni jeźdźcy dosiadający lśniące konie, pickerzy utrzymujący psy w dyscyplinie i oczywiście huntsmani grający podczas polowania na myśliwskich rogach. Całe zaś polowanie, mimo swoistego uroku, bez wątpienia było wydarzeniem niezwykle krwawym i brutalnym (życie traciło przecież bezbronne zwierzę). Na szczęście, jak głosi legenda, podczas jednego z takich polowań myśliwemu ukazał się jeleń z krzyżem między porożem. Wywarł on na nim tak ogromne wrażenie i poruszył serce, że od tego momentu zaprzestał on wszelkich polowań i został duchownym. To zaś spowodowało, że również i pozostali myśliwi zaprzestali brutalnej tradycji i wszelkie dalsze polowania miały już charakter prawy i etyczny, z należytym szacunkiem dla zwierzyny.
Sama zaś tradycja polowań konnych w wielu krajach, jak również w Polsce, przetrwała do dnia dzisiejszego. Jednak dawniejsze łowy zastąpiła gonitwa konna za jeźdźcem, którego potocznie nazwano „lisem”. Nie zmieniły się jednak pewne zasady i reguły, o których powinniśmy pamiętać, biorąc udział w tym wydarzeniu czy też będąc jego organizatorem. Dla przypomnienia postanowiliśmy przedstawić pewien schemat postępowania przed, w trakcie i po hubertusie, tak aby wszyscy biorący w nim udział zapamiętali to wydarzenie jak najmilej.
Wygląd – rzecz bardzo istotna
Jak już wspomnieliśmy na wstępie artykułu, hubertus jest dla miłośników jeździectwa świętem, dlatego musi posia- dać wyjątkowy charakter w możliwie wielu aspektach. Dlatego najbardziej stylowym strojem jest oczywiście strój klasyczny, czyli żakiet/frak, biała koszula, żabot bądź krawat, białe bryczesy oraz rękawiczki, a do tego lśniące sztylpy czy też oficerki. Oczywiście nikt nie zmusi nas do zakupu takiego „wyposażenia”, jednakże osobiście uważam, że biała koszula i czyste buty to absolutna podstawa, która nie wymaga żadnych wydatków, a jedynie poświecenia czasu. Coraz częściej zdarzają się również hubertusy organizowane „na wesoło”, w których stroje klasyczne zastępują stroje historyczne czy kostiumowe. W tym przypadku nie musimy martwić się o białą koszulę, lecz wykazać się sporą weną twórczą, by sprostać często dość nietypowemu zadaniu.
Kwestia estetyki dotyczy również dosiadanego przez nas rumaka. Tutaj nie ma wyjątków. Bezapelacyjnie – podopieczny musi lśnić. Grzywa ma być równo przycięta, rozczesana albo upięta, zaś cały osprzęt (siodło, ogłowie, owijki itp.) muszą być czyste! Zatem jeżeli planujemy udział w hubertusie, a mamy zamiar zjawić się w stajni na pół godziny przed wyruszeniem w teren i zaledwie przetrzeć z kurzu swojego konia, to miejmy świadomość tego, że lekceważymy swoim postępowaniem całe to wydarzenie, a w oczach innych uczestników, jak i pozostałych osób możemy sporo stracić.
Dobór trasy i poziom trudności
Nie da się ukryć, że aby impreza była udana, nie można pominąć kilku istotnych spraw dotyczących trasy. Najważniejszą z nich jest oczywiście to, że hubertus to przede wszystkim wspólna zabawa i wspólna jazda w terenie. A więc wspólne atrakcje dla uczestników biegu oraz dla osób towarzyszących, czyli widzów. Warto więc, by trasa podzielona była na odcinki, np. „specjalne” z licznymi przeszkodami, odcinki postojowe, gdzie jeźdźcy będą mogli się napić gorącej herbaty czy nawet zjeść kiełbaskę upieczoną nad ogniskiem wraz z widzami.
Nie zapominajmy również o bardzo ważnej kwestii bezpieczeństwa. Nie może być bowiem mowy o sytuacji, w której cała trasa przygotowana jest tylko dla jednej grupy jeźdźców, np. tylko dla zaawansowanych, a pozostała część ma sobie „jakoś radzić”. Już zawczasu warto ustalić te kwestie i podzielić uczestników na odpowiednie grupy:
▶ zaawansowaną, gdzie organizatorzy mają pełne pole do popisu. Mogą bowiem stworzyć przeróżne kombinacje „odcinków specjalnych”, z użyciem przeszkód o raczej naturalnej formie (przewrócone drzewo, fragment ogrodzenia czy rów z wodą). Trzeba zwrócić uwagę, aby przeszkody były solidnej konstrukcji i miały odpowiednio duży front, co umożliwi równoczesne skakanie kilku koni. Nie powinny również zajmować całej drogi, bowiem zdarza się, że któryś z koni bądź jeźdźców z jakiegoś powodu zrezygnuje ze skakania i musi mieć możliwość ominięcia przeszkody;
▶ średnio zaawansowaną bądź skierowaną do tych, którzy biorą udział w hubertusie po raz pierwszy. W tym przypadku trasa rajdu może być taka sama jak w grupie zaawansowanej, jednakże zamiast pokonywać przeszkody w galopie warto pokonać je w kłusie. Również sama pogoń za „lisem” może odbywać się w mniej „szalonym” tempie;
▶ ostatnią grupę powinni stanowić najmłodsi wiekiem jeźdźcy. Dla nich trasa powinna być nieco krótsza, ale za to z licznymi postojami i oczywiście konkursami z nagrodami. Ponadto będąc organizatorem imprezy, warto również rozważyć kwestię samej gonitwy i zamiast tradycyjnej zaproponować wersję, w której np. „lisa” się szuka, a nie goni. Trzeba jednak koniecznie zaznaczyć, że ta spokojniejsza forma hubertusa w żadnym razie nie umniejsza rangi całego wydarzenia.
Pamiętajmy również o ustaleniu najważniejszego – miejsca samej gonitwy. I tutaj ważna uwaga: miejsce gonitwy, np. w postaci dużej polany, powinno spełniać pewne wymagania. Być na tyle duże, by pomieścili się na nim wszyscy: zarówno sami jeźdźcy, jak i widzowie. Ponadto warto odgrodzić bądź wydzielić sektory (chociażby zwykłą taśmą) dla widzów, tak aby pod wpływem emocji nie mieli oni możliwości wtargnięcia na miejsce gonitwy.
Regulamin rzecz święta
Jeżeli dotychczas wydawało nam się, że podczas hubertusa nie obowiązują żadne zasady, byliśmy w sporym błędzie. Każdy hubertus, nawet ten z minimalną liczbą jeźdźców, musi odbywać się wg ustalonego i podanego do wiadomości uczestników regulaminu. Na samym początku, zanim wyruszymy w upragniony teren, organizator powinien przedstawić wszystkim wszystkich uczestników imprezy. Musi również zaprezentować mastra, który poprowadzi zastęp oraz bieg (master jedzie oczywiście jako pierwszy i nikomu z uczestników nie wolno go wyprzedzić), kontrmastra, który zamyka ów zastęp i w razie konieczności zmienia mastra. Ponadto kontrmaster czuwa nad porządkiem, przestrzeganiem regulaminu i pomaga w sytuacjach awaryjnych, np. gdy ktoś spadnie z konia i nie chce bądź nie może jechać dalej w wyniku kontuzji. Organizator powinien wspomnieć również o paru istotnych kwestiach, takich jak:
▶ to, że w bardzo złym tonie jest zajeżdżanie drogi innym, najeżdżanie na poprzedzającego jeźdźca czy co gorsza spychanie go z trasy;
▶ to, że zmiany chodów sygnalizuje master głosem oraz gestem ręki. A kolejni jeźdźcy powinni powtarzać komendę tak długo, aż dotrze ona do kontrmastra;
▶ ponadto podczas trwania terenu nie powinno się zmieniać kolejności szyku oraz robić zbyt dużych odstępów pomiędzy końmi (pamiętajmy, że im dalej do tyłu, tym tempo bardziej rośnie i jeżeli zechcemy nadgonić, np. kłusem, wcześniej zrobioną przerwę, to ostatnie konie będą musiały galopować).
Na samym zaś końcu organizator powinien powiedzieć, jaki przebieg mieć będzie punkt główny programu – gonitwa – i jakich ustaleń powinniśmy w jego trakcie przestrzegać. Dla ułatwienia podpowiadamy, że:
▶ gonitwę zawsze rozpoczyna się po głośnym sygnale trąbki myśliwskiej połączonej z okrzykiem mastra, np. „lisa goń!” ;
▶ lisia kita musi być złapana z lewego ramienia uciekającego, a więc zerwana prawą ręką goniącego;
▶ wg regulaminu „lis” może mieć zbudowaną specjalną norę i po wjechaniu do niej jest on automatycznie chroniony. Może więc sam chwilę odpocząć bądź dać wytchnienie ścigającym;
▶ jeśli komuś przydarzy się upadek z rumaka (bądź też z rumakiem), master głośnym okrzykiem daje sygnał do wstrzymania gonitwy, aby po chwili – gdy pechowy jeździec się pozbiera – rozpocząć ją od nowa;
▶ należy pamiętać o tym, by w miarę możliwości nie zajeżdżać sobie drogi (konie czasem kopią);
▶ pogoń kończy się w momencie zerwania kity z ramienia uciekającego „lisa” (czasem jest to po wyczerpującej walce, a czasem po kilku sekundach). Dumny jeździec zwycięzca, podnosi lisią kitę, podjeżdża do mastra i w blasku fleszy, dźwięku trąbki odbywa się runda honorowa;
▶ po powrocie do stajni następuje udekorowanie zwycięzcy, pozostałych uczestników oraz oczywiście koni. Po występowaniu koni odprowadza się je do stajni, gdzie czeka na nie solidny posiłek, a uczestnicy spotykają się przy ognisku bądź kominku, gdzie przy bigosie, grochówce i grzańcu trwać będzie zabawa do białego rana.
Hubertus powinien różnić się od zwykłego terenu, zwykłej gonitwy i zwykłego spotkania w kręgu znajomych. Samo to się jednak nie stanie. Wszyscy, od organizatora po uczestników, muszą o to zadbać i odpowiednio się przygotować. Wtedy takie spotkanie nabierze wyjątkowej oprawy i pozostanie w naszej pamięci na długie miesiące.