Tekst: Ewa Szarska Foto: FEI
W Polsce większe zainteresowanie rajdami rozpoczęło się w drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku. Pierwsze oficjalne mistrzostwa Polski odbyły się w Białymstoku na dystansie 2 × 100 km (były to zawody dwudniowe). Zwyciężyła Aleksandra Szulen na Horrorze (xo), uzyskując średnią prędkość 15,46 km/h. Drugi był Wojciech Kowalik na Alaharze (oo), a trzeci Jerzy Urbański na Albacie (oo).
Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z rajdami w latach 90. XX w., 98% startujących koni było własnością państwowych stadnin koni, natomiast obecnie chyba już wszystkie konie są własnością prywatną. Ujemną stroną tego procesu jest minimalne zainteresowanie państwowych stadnin koni arabskich rajdami długodystansowymi, co niewątpliwie jest związane z długim okresem nieproduktywności konia przygotowywanego do pierwszych startów, bez jakiejkolwiek gwarancji późniejszego sukcesu. Ten brak zainteresowania przekłada się także na brak zainteresowania hodowlą linii rajdowych w państwowych stadninach koni. Cała nadzieja w prywatnych hodowcach, ale niestety proces taki jest znacznie rozciągnięty w czasie.
Do największych sukcesów zagranicznych polskich zawodników zaliczyłabym 7. miejsce Jerzego Urbańskiego z ogierem Alahar na mistrzostwach Europy w 1991 r. we Francji oraz znakomity występ Beaty Dzikowskiej z Cyrylem na President Cup (Emiraty Arabskie) w 2009 r. na dystansie 160 km, pokonanych ze średnią prędkością 16,56 km/h. Wystartowało 76 zawodników, a ukończyło 30. Przy okazji tego sukcesu warto wspomnieć o KJ Champion, który reprezentuje Beata, a który równocześnie jest w tej chwili w Polsce najbardziej profesjonalnym miejscem treningu koni rajdowych, jak też i szkolenia młodzieży w tej dyscyplinie. Częste zagraniczne starty zawodników KJ Champion przypominają światu o istnieniu polskich rajdowców. Zawodnicy z innych klubów startują za granicą raczej sporadycznie. Aktualna sytuacja w polskich rajdach jest odwróceniem tego, co mieliśmy kilka lat temu. Dawniej było znacznie mniej zawodników i mniej imprez rajdowych, ale nigdy nie brakowało osób mających kwalifikacje do startu w mistrzostwach Polski juniorów i młodych jeźdźców oraz mistrzostw Polski seniorów. Obecnie mamy sporo klubów, które organizują zawody w niskich klasach, ale zupełnie nie ma to przełożenia na liczbę zawodników startujących na najdłuższych dystansach i to zarówno w kategorii juniorskiej, jak i seniorskiej. Państwowy Związek Jeździecki z zasady nie interesuje się rajdami, natomiast głos doradczy w ukierunkowaniu kariery młodych zawodników powinna przejąć na siebie Komisja Rajdów. Zdaję sobie sprawę, że czasy są teraz trudne, rajdy są dyscypliną nieolimpijską, ale mimo wszystko szczególnie młodzi zawodnicy powinni czuć, że ktoś się nimi interesuje, pomaga im w planowaniu kariery sportowej, przez co dopinguje do uzyskiwania coraz lepszych wyników. Wydaje się, że pewną próbą rozwiązania naszego rajdowego impasu mogłaby być współpraca między Komisją Rajdów a ośrodkami, które regularnie organizują rajdy konne i byłyby zainteresowane uzupełnieniem swojej oferty o zawody rajdowe.
10 grudnia w Al. Wathaba w Zjednoczonych Emiratach Arabskich odbyły się Mistrzostwa Świata Juniorów i Młodych Jeźdźców. Polskę reprezentowała tylko jedna para Maciej Kosicki z Eurolandem z KJ Jasiorówka. Para ta miała za sobą szereg udanych startów zagranicznych, ale Mistrzostwa Świata to był ich pierwszy start zimowy w kompletnie odmiennych warunkach klimatycznych. Zgodnie z informacjami podawanymi na www.endurance. pl nasza para dotarła o Emiratów 5 grudnia, a 7 rozpoczęli już lekki trening. Przebieg rajdu można było obserwować on-line na www.endurance. net.
W rajdzie na dystansie 120 km wystartowało 77 zawodników, a ukończyło go 48. Zwycięzcą został Martin Stirling z Urugwaju na 9-letnim Vendavalu. Zwycięska para uzyskała średnią prędkość 22,58 km/h, natomiast ostatnią pętlę trasy jechali z prędkością 29,39 km/h. W czołowej siódemce było aż trzech zawodników z Urugwaju i jeden Argentyńczyk, czyli można mówić o totalnym zwycięstwie Ameryki Południowej. Z zawodników europejskich najwyżej sklasyfikowana była Belgijka, która zajęła 10. miejsce. Warto także pochwalić zawodników czeskich, których wystartowało trzech i cała trójka dojechała do mety, zajmując 31., 32. i 47. miejsce. Nasz zawodnik szczęśliwie ukończył pierwszą pętlę natomiast, jak później opowiadał (www.endurance.pl), przy końcu drugiej pętli koń go poniósł, on spadł, a koń uciekł do stajni, kalecząc się po drodze, więc nie mógł już wrócić na trasę. Wiadomo, że często podczas pierwszych startów na pustyni zawodników ogarnia euforia. Wydaje się, że możliwym wytłumaczeniem zaistniałej sytuacji mogło być pojawienie się podobnego stanu u konia, o którym mówi się, że jest pobudliwy, a okres pięciu dni, jaki upłynął od przyjazdu, mógł być dla niego zdecydowanie za krótki do właściwej aklimatyzacji, chociaż np. koniom czeskim ten czas wystarczył. Badania naukowe, które zostały podjęte już przed olimpiadą w Los Angeles, a które potem kontynuowano w związku z igrzyskami w Sydney, jak też badania koni rajdowych przybywających do Emiratów z różnych części świata, wykazały, że najbardziej optymalny okres adaptacji konia do nowych warunków klimatycznych to 3 tygodnie.
Końmi, które najlepiej sprawdzają się w tej dyscyplinie, są konie czystej krwi arabskiej, które na dużych imprezach rajdowych stanowią ponad 80% startujących. Zwycięski koń z Urugwaju, w opisywanych wyżej Mistrzostwach Świata, jest koniem półkrwi z wyraźną domieszką folbluta. Dobre wyniki uzyskują także konie achał-tekińskie, angloaraby, kabardyńce i kłusaki. Zdarzają się także wyjątki pełnej krwi. W polskich rajdach mieliśmy dwa folbluty – Sonera i Widłaka, które kilka lat temu zajmowały czołowe miejsca w klasyfikacji na mistrzostwach Polski.
Dla konia rajdowego podstawowym warunkiem przyszłych sukcesów jest przede wszystkim prawidłowa budowa nóg i dobre chody. Przy wysiłkach trwających wiele godzin wszelkie nieprawidłowości budowy kończyn i chodów wcześniej lub później kończą się eliminacją z powodu kulawizny. Zatem kupując konia z myślą o startach w rajdach, należy oceniać jego możliwości ruchowe nie tylko „na oko”, ale także poprosić o konsultację lekarza weterynarii, który wykona odpowiednie badania i testy.
W Polsce najniższy dopuszczalny do startu wiek konia to 4 lata. Jesteśmy tutaj wyjątkiem, gdyż w większości krajów, w których uprawiane są rajdy, zaczyna się pracować dopiero z koniem 5-letnim. Reguły startu na młodych koniach i na dystansach do 79 km są różne w różnych federacjach. Przepisy FEI zajmują się dopiero dystansami powyżej 80 km, aczkolwiek w ich ostatniej wersji, która obowiązuje od 2009 r., zostały podane zasady kwalifikacji koni do konkursów 1*. Według przepisów krajowych, rozgrywane są klasy LL, L, P i N, które są jechane na normę czasu, a na ostateczny wynik składa się suma punktów za tempo przejazdu, szybkość wejścia na bramkę weterynaryjną i ocenę ruchu (badanie weterynaryjne). Przekroczenie górnej lub dolnej granicy limitu prędkości skutkuje eliminacją.
Klasa LL to dystanse 10-20 km, w których mogą startować konie co najmniej 4-letnie, a zawodnik, jeżeli jedzie na kucu, musi mieć ukończone 10 lat, a gdy chce wystartować na dużym koniu – 12 lat. Klasa ta jest bardzo często rozgrywana dla amatorów i cieszy się dużą popularnością. Limit prędkości dla klasy LL to 8-14 km/h.
Klasa L rozgrywana jest na dystansie 30-39 km, a limit prędkości mieści się w zakresie 10-14 km/h. Zawodnik musi mieć ukończone co najmniej 12 lat, a koń 4 lata.
Klasa P to dystanse 40-70 km, które muszą być rozdzielone bramką weterynaryjną. Limity prędkości dla tej klasy to 10-16 km/h, a dopuszczalny minimalny wiek zawodnika 13 lat, zaś konia 5 lat. Do rozegrania powyższych konkursów w ramach współzawodnictwa sportowego zawodnik musi posiadać brązową odznakę jeździecką, która jednak nie jest wymagana do zawodów amatorskich.
Klasa N to dystanse 80-90 km z limitem prędkości analogicznym jak w klasie P. W klasie N mogą startować zawodnicy, którzy ukończyli 14 lat i konie co najmniej 6 -letnie.
Dla wszystkich konkursów w zakresie LL-N podczas badania weterynaryjnego obowiązuje tętno nie wyższe niż 60 uderzeń/min, a czas wejścia na bramkę to 20 minut. Natomiast dla konkursów gwiazdkowych, czyli dystansów jechanych na czas, obowiązująca graniczna wartość tętna to 64 uderzeń/min, czas wejścia na bramkę 20 minut, a na metę 30.
1* to dystanse 80-119 km, 2* – 120- 140, w których mogą startować konie minimum 6-letnie, a w 3* 140-160 konie muszą mieć ukończone 7 lat. Największe sukcesy odnoszą konie w wieku 9-15 lat, ale nierzadko wśród zwycięzców zdarzają się także konie starsze. Poza klasą L, aby wystartować, konie muszą się zagrać, czyli ukończyć dystans w klasie niższej. Nie ma możliwości „startu z marszu” i np. aby wystartować w klasie N, trzeba mieć dwukrotnie ukończoną klasę P.
Na koniec ogromnie interesująca wiadomość z ostatniej chwili. Otóż w roku 2012 Mistrzostwa Świata Młodych Koni będą rozgrywane na Węgrzech w Babolnej w terminie 17-19 września. Dla 7-latków będzie to dystans 130 km, a dla 8-latków 160 km. Uważam, że naszym przyszłorocznym nadrzędnym celem powinno być wystawienie ekipy na 130 km. Węgry są blisko, klimat podobny do naszego, zatem należy mądrze wszystko zaplanować i brać się do pracy z wybraną grupą zainteresowanych jeźdźców i odpowiednich wiekiem i doświadczeniem koni.