Tekst: Małgorzata Odyniec
Foto: Katarzyna Boryna
Ostatni majowy weekend w Białym Borze minął pod znakiem międzynarodowych zawodów w WKKW i mistrzostw Polski seniorów w tej dyscyplinie. Do trzech klas zgłoszono ponad 100 koni. W najtrudniejszej klasie CIC3 o medale mistrzostw Polski walczyło aż 11 zawodników, w tym obrońcy tytułów sprzed roku i dwóch. Od kilku sezonów obsada mistrzostw tej rangi stale się zwiększa, co bardzo cieszy. W tym roku zadebiutował w nich Kajetan Wałecki, który zakończył już karierę w szeregach młodych jeźdźców. Czwartkowy przegląd przeszły wszystkie konie zaprezentowane komisji i w piątek poddano je ocenie na czworoboku. Bardzo dobrze pokazał się Frank Ostholt z Niemiec na wałachu Little Paint. Dużo ekspresji i impulsu w kłusach i ciągach, w galopach koń był świetnie zrównoważony i podstawiony, zaprezentował piękną lotną zmianę nogi. Mimo nieco gorszych stępów i krzywego zatrzymania Frank otrzymując dużo ósemek, wygrał ujeżdżenie z wynikiem 41,3 pkt. Niewiele gorzej zaprezentowali się Niklas Jonsson ze Szwecji na fenomenalnie ruszającej się karej First Lady (43,8) i Japończyk Yoshiaki Oiwa na klaczy Noonday De Conde (44,0). Na czwartym miejscu i zarazem na pierwszym mistrzostw znalazł się Paweł Spisak na Barycie. Baryt już w czasie przeglądu zwrócił uwagę zagranicznej publiczności. Być może już za kilka lat jego potomstwo zacznie startować i na szwedzkich krosach. Sędziowie najwyżej ocenili jego pracę w galopie oraz początek programu, drobne problemy w cofaniu i stępach oraz spóźniona ostatnia lotna zmiana nie przeszkodziły w otrzymaniu not powyżej 66%. Ostateczny wynik naszego zawodnika to 49,2 pkt. Pozostali Polacy znaleźli się na dalszych miejscach – Paweł na Wagu – 15 (55,4), Jerzy Krukowski na Gondolierze i Kamil Rajnert na Ebonicie – 17 (56,0). Broniący dwukrotnie zdobytego tytułu Łukasz Kaźmierczak na Ostlerze znalazł się aż na 23. miejscu. Utrata rytmu i kontaktu, niedociągnięcia w rysunku i opór w stępie pośrednim to najczęstsze uwagi, jakie sędziowie mieli do tego przejazdu. Efekt końcowy – 57,7 pkt. – Było kilka naprawdę dobrych przejazdów, ale wiele koni nie pokazało w pełni swoich możliwości. Niektóre były po prostu źle prowadzone. Jeśli zatrzymanie miało być w A, to były zatrzymywane to tu, to tam. Wielu jeźdźców, nie tylko polskich, wywierało na konie za dużą presję. Tylko kilka z nich pokazało się na czworoboku zrelaksowanych, a to jest przecież podstawowa sprawa. Widać było, że jeźdźcy są pod presją – pewnie z powodu mistrzostw. To zdenerwowanie jest przyczyną wielu błędów. Ja nie lubię oglądać sennych przejazdów. Chcę widzieć podejmowane ryzyko w chodach wyciągniętych. Ten, kto nie zaryzykuje, nie otrzyma wysokiej oceny. Czasami jednak jeźdźcy wymagali od koni zbyt wiele – powiedział sędzia główny Ernst Topp.
W CCI1 miłą niespodziankę sprawił widzom Zbigniew Talarczyk na ogierze Bossier. Zaprezentował dość równy program na wysokim poziomie (68,69). Sędziom szczególnie spodobały się kłusy pośrednie i wyciągnięty oraz końcowy galop, kontrgalop i zatrzymanie. Zepsute koło w kłusie roboczym i cofanie nie zaważyło na ocenach ogólnych. Od sędziego niemieckiego – Joachima Dimmka, otrzymał aż trzy ósemki. Na drugim miejscu uplasowała się Dunka Mia Hastrup na Constatninie M (68,26), a na trzecim Julia Kornaszewska na Sojuzie (67,40). CIC1 oceniali Roman Krzyżanowski i Agata Jarzycka-Stefańska. Na ich najwyższe uznanie zasłużył Niemiec Kai-Steffen Meier na Royal Sun (47,00). O 0,9 punktu niżej ocenili Sarę Algotsson – Ostholt na Lancelocie. Na trzecim miejscu znalazł się Artur Społowicz na Harbuzie (48,3).
Wieczorem delegat techniczny Per Magnusson podniósł ciśnienie organizatorom, zgadzając się na pomysł Marcina Konarskiego – projektanta krosu, aby nieco przesunąć drugą hyrdę z kombinacji 21. Łatwo się mówi – przesunąć, ale do jej przeniesienia oprócz olbrzymiego wysiłku ekipy budującej był potrzebny jeszcze ciężki sprzęt. Tylko gdzie go znaleźć w piątkowy wieczór? Bogusław Jarecki mimo głośnych protestów sprostał zadaniu i po kilku godzinach potężna hyrda stała na nowym miejscu.
Wszystkich w sobotni poranek zmroziła tragiczna wiadomość, która lotem błyskawicy obiegła teren zawodów. W nocy w wypadku motocyklowym na białoborskim rondzie zginął Michał Kowerski, przyjaciel lub dobry kolega większości z nas. Mało kto miał głowę do korzystania w pełni z przeżyć, jakich dostarcza zawsze próba terenowa. Tym razem w tle puszczono spokojną muzykę, komentarze ograniczono do minimum. Przestawiona w nocy kombinacja budziła respekt większości zawodników CIC3. Najpierw należało skoczyć do wody przez olbrzymią kłodę, a następnie po łuku najechać na stojące po skosie hyrdy i zmieścić się między wąsko ustawionymi chorągiewkami. Kilku jeźdźców odważyło się na jazdę na wprost. Z Polaków takie ryzyko podjął tylko Marcin Michałek na Magnolii i dokonał tego koncertowo. Spokojne acz zdecydowane podprowadzenie konia do przeszkody i dwa równe skoki bez najmniejszego zawahania się. – Ufamy sobie z Magnolią. Większość krosów, jakie na niej jechałem, pokonywałem bez alternatyw. Nigdy nie miałem problemów z trzymaniem linii, pokonywaniem wąskich frontów. Ta kombinacja była trudna, ale stwierdziłem, że poradzimy sobie z tym zadaniem – podzielił się wrażeniami zawodnik. Na wielkie brawa zasłużył również Jerzy Lipkowski, który po skoczeniu pierwszej wody, przed Szwedem, poczuł, że pęka mu puślisko. Nie przeszkodziło mu to wcale w dotarciu do mety bez błędów, z punktami jedynie za przekroczenie normy czasu. Jeśli przypomnimy sobie, że Mark Todd ukończył kros w Badminton bez strzemienia, to możemy liczyć, że Jurka czeka świetlana przyszłość. Próbę terenową wygrał Łukasz Kaźmierczak na Hromym, który nie podjął ryzyka, takiego jak Marcin, ale i tak mimo jechania okrężną drogą spóźnił się tylko 10 sekund. Niestety, na swoim najlepszym koniu sprawił wszystkim przykrą niespodziankę, podobnie jak i obaj Pawłowie. W Białym Borze najmocniej „pracowała” 10. Tam właśnie Łukasz zrezygnował po wyłamaniu na członie B, podobnie jak Kamil Rajnert i Paweł Warszawski na Fazerze. Po jednym wyłamaniu zanotowały Gondolier i Baryt (miał on jeszcze jedno wyłamanie na kombinacji stempli i Paweł też zrezygnował). Po skoczeniu kłody przed zawodnikami wyrastała kombinacja dwóch hyrd po skosie. – Według mnie była ona za wcześnie. To początek krosu, konie były po oddaniu dużych skoków, a tu raptem takie zadanie – opowiedział nam Marcin Michałek. – Błędy na przeszkodzie 10ab wynikały z tego, że jeźdźcy nie byli na to gotowi. Wszystkie błędy wynikały z błędów zawodników, może poza jednym. Podjeżdżali za szybko do kłody na początku, a potem robili jakieś śmieszne zakręty i tym podobne rzeczy. Kaźmierczak zrobił tam 5 foule między członem A i B. Przed nim startował Szwed i on zrobił jedynie 2, w prostej linii i przeskoczył. Intencją gospodarza toru były tam trzy skoki galopu. Kiedy oglądałem kros, pomyślałem: dobre zadanie, ale nie sprawi problemów koniom 3*. Byłem nieco zaskoczony wynikami – dodał później Ernst Topp. W CIC3 na prowadzenie wysunął się Niklas Johnsson. Tuż za nim, uzyskując taki sam czas w krosie, znalazła się Sara Algotsson-Ostholt na Wedze. Jej mąż dzięki dużemu spóźnieniu spadł na trzecie miejsce. Yoshiaki miał wyłamanie na słynnej Karolinie, ale za to awansował na Georgeus George’u na 5 miejsce. Wag awansował na 6, Hromy na 8. O podium MPS następnego dnia mogły powalczyć dwie amazonki Julia Kornaszewska na Efezie i Katarzyna Kokowska na Czarnolasie. Aby utrzymać się na „pudle” w tej kolejności, nikt z pierwszej trójki nie mógł pozwolić sobie nawet na jedną zrzutkę.
W CCI1 Constantin M i Sojuz przecięły celowniki w normie czasu, dzięki czemu objęły prowadzenie. Bossier zanotował 10-sekundowe spóźnienie i spadł na trzecie miejsce. W normie czasu na mecie pojawiło się 6 koni, a 5 nie ukończyło próby terenowej. W CIC1 mieliśmy dwa przypadki wręczenia zawodnikom żółtej kartki. Za nadużywanie bata otrzymali ją Merel Blom z Holandii i Jiři Machovec z Czech. Tu tylko 6 koni miało błędy na trasie, z czego jeden jej nie ukończył. Na prowadzeniu znaleźli się sami polscy jeźdźcy: Artur Społowicz, Michał Knap na Orsku i Kamil Rajnert na Definicji.
W niedzielę zanim rozpoczęła się rywalizacja koni CIC3 minutą ciszy uczczono pamięć śp. Michała Kowerskiego. Na parkurze tylko 7 koni nie powiększyło swego dorobku punktów karnych. Niklas Johnsson mimo 3 punktów za czas utrzymał się na prowadzeniu. Zerowy przejazd Sary pozwolił jej utrzymać się na 2. pozycji. Frank zdobył aż 9 punktów i musiał ustąpić miejsca Katrin Norling ze Szwecji na Pandorze Emm. Widzów jednak najbardziej interesowała walka o medale naszych zawodników. Mimo że na medal raczej nie miał co liczyć, pięknie zawalczył Kajetan. Tam, gdzie można było, przyspieszał, płynnie skracał konia przed przeszkodami. Efekt – ładny przejazd bez punktów karnych. Nasze dwie amazonki zaprzepaściły szansę na medal. robiąc: Kasia dwie zrzutki, a Julka trzy. Już w tym momencie było wiadomo, że po raz kolejny w swej karierze na podium stanie Marcin Michałek, który złapał tylko punkt za czas. Pozostało mu jeszcze tylko poczekać, co pokażą Hromy i Wag. Hromy jak to Hromy, cztery pierwsze przeszkody puknął, a potem strącił cały szereg 5abc, 8a i 9. Sen o kolejnym medalu się nie ziścił i dzięki tym 20 punktom Łukasz zajął dopiero 19. miejsce, a w mistrzostwach przedostatnie. Wag strącił 9 i ostatnią 12, ale i tak Paweł po raz czwarty w swej karierze sięgnął po złoto. Zupełnie nieoczekiwanie brązowy medal znalazł się na szyi Jurka Lipkowskiego, który miał bezbłędny przejazd, z 3 punktami za czas. Uradowana jego sukcesem prezes sopockiego Hipodromu obiecała, że od tego momentu przez rok może tam trzymać jednego konia za darmo. Czasy są ciężkie, ale dzięki zaangażowaniu Urzędu Marszałkowskiego oraz wystawców medaliści nie odjechali z Białego Boru z pustymi rękami. Wiadomo, że przypływ gotówki sprawiłby większą radość, ale przemyślane nagrody rzeczowe również piechotą nie chodzą.
W CCI1 Mazurka Dąbrowskiego wysłuchaliśmy dzięki Marcinowi Michałkowi i First Lady. Na drugie miejsce przesunęła się Mia Hastrup na Constantinie M po zrobieniu dwóch zrzutek. Ten sam błąd popełniła Julka Kornaszewska na Sojuzie i dzięki temu na trzecie miejsce awansował Kamil Rajnert i Jak Chef. Bossier skaleczył się na rozprężalni i został wycofany. A w CIC1 zwyciężył Artur Społowicz na Harbuzie przed Kamilem Rajnertem na Definicji i Michałem Knapem na Orsku. Dużą niespodzianką dla najlepszych młodych jeźdźców i juniorów okazały cię cenne nagrody ufundowane przez Agnieszkę Kopkę. W lipcu razem z końmi na trening z Michaelem Jungiem pojadą Jurek Lipkowski, Martyna Kowalska, Asia Skibińska i Michał Knap.
Zawody białoborskie to także kolejna kwalifikacja Pucharu Polski. Juniorzy młodsi nie startowali, więc ich klasyfikacja nie zmieniła się. W seniorach na prowadzenie wysunął się Paweł Spisak, a w juniorach Joanna Skibińska.
Na koniec oddajmy jeszcze głos sędziemu głównemu: – Jestem tu po raz pierwszy, ale kros bardzo mi się podoba. Kiedy jeszcze startowałem, bardzo lubiłem, gdy trasa wiodła lasami. Niestety, w obecnych czasach jest to kros starego typu. Teraz wszyscy chcą zadowolić telewizję, widzów i sponsorów, więc w tych krosach nowego typu wszystko widać z jednego miejsca. Bardzo dobre podłoże, jedynie w kilku miejscach było ciut głębokie, ale to z powodu braku deszczu. Myślę, że wszystkie przeszkody były zbudowane prawidłowo. To piękne miejsce i sam chciałbym tu wystartować. Słyszałem o niepewnej sytuacji Stada. Byłaby to wielka strata dla światowego WKKW, gdyby nie udało się go uratować – powiedział. Aby nie zapeszyć, nie dodamy nic więcej.
Paweł Spisak
Na pewno należy być zadowolonym, jeżeli wygrywa się mistrzostwa Polski. Występ Waga na czworoboku był dobry, może trochę bez błysku. Ale po zawodach w Sopocie, gdzie było nerwowo podczas ujeżdżenia, tu miałem wszystko pod kontrolą. W krosie Wag prowadził się super. Do drugiej wody jechałem w dobrym czasie, jednak wybór alternatywy na przeszkodzie nr 21 nie pozwolił na utrzymanie szybkiego tempa. Przejazd na parkurze był trochę nerwowy, szczególnie po pierwszym błędzie. Od wielu lat nie potrafię trzymać nerwów na wodzy, gdy walczę o medale. Przez brak czasu rozmyła się moja współpraca z psychologiem. Po przejeździe Łukasza wiedziałem, że teoretycznie mogę jechać rozluźniony i powinienem skupić się na poprawieniu swego miejsca w zawodach międzynarodowych, ale mimo wszystko się zestresowałem. A przecież Wag rzadko zrzuca i jak dotąd 90% parkurów przejechałem nim na czysto. Niemniej jednak zdobyłem czwarty tytuł mistrza Polski. Najbardziej mnie cieszy, że wywalczyłem go trzykrotnie na różnych koniach: Weriuszu, Del Piero i Wagu. Jest to dla mnie tym bardziej cenne. Wracając do Pucharu Polski. Idea zorganizowania cyklu rozgrywek jest bardzo ciekawa i cieszy się coraz większą popularnością zarówno wśród zawodników, jak i organizatorów zawodów. PP podnosi prestiż zawodów i przyciąga większą liczbę startujących. Jest to kolejna obok MP możliwość zdobycia tytułów, co zwiększa poziom rywalizacji. PP promuje zawodników utrzymujących stale wysoką dyspozycję. Oczywiście jest jeszcze wiele do zrobienia, aby każdy chciał startować w zawodach PP na najlepszych koniach. Do tego potrzebna jest odpowiednia motywacja w postaci nagród pieniężnych, które wciąż są nie współmierne do nakładów, jakie należy wyłożyć na przygotowanie koni do zawodów WKKW. Znając profesjonalizm i upór Pawła (Warszawskiego pomysłodawcy i dyrektora cyklu – przyp. red.), jestem pewien, że w tej kwestii też już niebawem będzie znacznie lepiej. PP to świetna promocja WKKW i każdą taką inicjatywę należy wspierać i popierać.
Marcin Michałek
Obsada był bardzo mocna i było z kim powalczyć. Moi rywale prezentowali bardzo wysoki poziom. Cieszy, że jest tyle koni na 3*. Kiedyś tak nie było, więc w takich warunkach ten medal lepiej smakuje niż ten poprzedni ze Strzegomia. Jeśli mogę, to chciałbym za pośrednictwem „Koni i Rumaków” podziękować SK Walewice za udostępnienie koni i pomoc finansową w moich treningach z Chrisem Bartle. A także mojemu wieloletniemu trenerowi od skoków Markowi Skrzypczykowi i sponsorowi Mariuszowi Pietrzyckiemu.
Jerzy Lipkowski
Jestem bardzo zadowolony. Może z ujeżdżenia najmniej, ale reszta prób mnie satysfakcjonuje. Mam nadzieję, że w młodych jeźdźcach pójdzie podobnie, albo nawet lepiej. Kros jechało mi się dobrze, dopóki nie pękło mi strzemię. Trochę się namęczyłam, ale dojechałem do mety. Jestem ogromnie wdzięczny panu Mirosławowi Hanuszewiczowi – mojemu sponsorowi, za to że już od tylu lat we mnie wierzy i wspomaga mnie finansowo. Bardzo też się cieszę, że dostałem to zaproszenie na konsultacje z Michaelem Jungiem. Bardzo chciałem na to pojechać, ale po pierwsze było to dla mnie za drogo, po drugie za daleko. Skoro mam to zafundowane, to z pewnością się wybiorę. Jeszcze nie wiem, na którym koniu, ale dobrze byłoby, gdyby był to ten podstawowy. Myślę, że będzie to duża dawka nowego doświadczenia.